Coraz mniej czasu
Czasu na dogadanie się jest coraz mniej, bo już od października zaczną obowiązywać wypowiedzenia, które ponad miesiąc temu złożyli ratownicy z gorzowskiej stacji pogotowia. Tu z pracy postanowiło zrezygnować czterdzieści jeden osób. Pomimo rozmów i składanych im propozycji nadal konsekwentnie obstają przy swoim i wypowiedzeń nie wycofują. Papierami rzucili także ich koledzy z Kostrzyna nad Odrą, Zielonej Góry, Skwierzyny i Sulechowa.
Przeczytaj też: Jest porozumienie ratowników z resortem zdrowia i pracodawcami. To koniec protestu?
Kolejne spotkanie
Dzisiaj lubuscy ratownicy ponownie spotkali się z dysponentami zespołów ratownictwa medycznego oraz wojewodą. Tym razem złożyli konkretną propozycję, od której uzależniają swój powrót do pracy. Chcą być zatrudnieni na etacie lub zarabiać tyle, ile ratownicy z umowami o pracę.
- Daliśmy naszym pracodawcom do wyboru - albo stawka na umowach cywilno-prawnych taka jaka jest na etacie, czyli pięćdziesiąt sześć złotych brutto albo umowa o pracę. My chcemy zadbać również o swoje bezpieczeństwo, mieć normalne urlopy i nie martwić się o to, że kiedy coś nam się stanie i nie będziemy mogli pracować, nie damy rady utrzymać swoich rodzin - mówi ratownik Michał Jabłoński.
Propozycja padła, a teraz decyzja należy do pracodawców. Ci również deklarują, że zależy im na porozumieniu.
- Każda ze stron ma swoje oczekiwania i trzeba znaleźć kompromis, który będzie zadowalał wszystkich, czyli tak naprawdę nie zadowoli nikogo, bo dobry kompromis to taki, który boli każdą ze stron. Ja na pewno nie tęsknię za sytuacją, kiedy będę się musiał zastanawiać, co zrobić od października, dlatego wierzę tylko w porozumienie - mówi Andrzej Szmit, dyrektor Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Gorzowie.
Nadzieję, że strony szybko dojdą do kompromisu miał także wojewoda lubuski.
- Głęboko wierze w mądrość pracodawców i ratowników medycznych, dlatego że praca ratownika to nie jest zwykła praca tylko służba, która ratuje ludzkie życie. Mam nadzieję, że te rozmowy doprowadza do porozumienia i mieszkańcy nie będą musieli się martwić, że nie będzie miał kto ich ratować - mówi Władysław Dajczak.
Dobre chęci są, ale...
Okazuje się jednak, że dobre chęci to za mało, bo nie wszyscy pracodawcy na propozycję ratowników się zgodzili. Dlatego rozmowy trwają dalej. Teraz będą prowadzone już w poszczególnych stacjach pogotowia. Konkretne uzgodnienia mają być znane do najbliższego czwartku.
Zobacz też:
Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?