Nie ma dnia, żeby nie było tutaj obserwatorów. Codziennie bez względu na pogodę przychodzą mieszkańcy powspominać swoje miejsce pracy lub zakład, w którym pracowali rodzice. Wtedy też często te osoby pamiętają przyzakładowe przedszkole. Zygmunt Prochoń dobrze pamięta pracę w tym zakładzie. – Musiałem sprawdzić każdą sprężynkę, dźwigienkę, kółka zębate. W tych maszynach części się wyrabiały, pękały i trzeba było je wymienić. Później kupowano nowe maszyny, też niemieckie. Po jakimś czasie i one się psuły. W każdym razie na brak zajęcia nie mogłem narzekać, Dobrze się też zarabiało, miałem więcej niż wynosiła wtedy przeciętna płaca, posiadałem jedną z najwyższych grup, jako wysoko kwalifikowany specjalista – wspomina mężczyzna.
Bogdan Pawełczak codziennie robi zdjęcia. Irena Giza też patrzy jak buldożery zmieniają jej zakład pracy w hałdy gruzu. Zaczęła tutaj pracę jak miała 17 lat. Przez dwa lata uczyła się w przyzakładowej szkole. Pokazuje gdzie była farbiarnia, w której przez trzy lata moczyła ręce w wodzie, a gdzie był wydział mechaniczny, gdzie kotłownia. Kobieta nie może się nadziwić, że był to tak wielki zakład, pracowało tyle ludzi, a potem został podzielony i sprzedany, a pracownicy nic nie dostali. Pani Irena przepracowała w tym miejscu 34 lata.
Niesprzedana część fabryki znika. Pani Monika chciałaby, aby powstało tutaj centrum handlowe jak Stary Browar w Poznaniu. Ludzie przychodzą, snują domysły, co może tutaj jeszcze powstać. W budynku z zegarem ma działać muzeum. Zebrane zostaną tam pamiątki po jednym z największych w swoim czasie zakładów włókienniczych w Europie. Będzie to nowy początek starej fabryki, którą w 1816 roku założył David Gruschwitz.
Widowiskowy egzamin dla policyjnych wierzchowców
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?