MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Wyjechali po sukces. Młodzi nowosolanie. Poznajcie historię Oli

Jolanta Paczkowska
Ola na tle Hongkongu, w drodze do Australii.
Ola na tle Hongkongu, w drodze do Australii. Archiwum Oli Jakowlew
- Po raz pierwszy wyjechałam z miasta rodzinnego na studia. Już wtedy zdawałam sobie sprawę, że w Nowej Soli mieszkać nie będę. Głównie dlatego, że zawsze marzyła mi się praca w wielkiej korporacji, a niestety w Nowej Soli takich nie ma - mówi nowosolanka Ola Jakowlew, lat 28.

Wyjeżdżając z Nowej Soli, nie zdawałam sobie jednak sprawy z tego, że zawędruję tak daleko. W pewnym sensie mój wyjazd za granicę był przypadkiem. Wszystko zaczęło się od moich wakacji w Anglii. Udało mi się zakwalifikować na Kurs Europejskiego Biznesu, który był fundowany przez Unię Europejską. I od tego momentu poszło z górki. Pierwsza praca w Londynie, potem kolejna, na dłuższy czas, a potem pomysł wyjazdu do Australii.

Od marca 2011 mieszkam w Australii, w Sydney i pomyślałam sobie, że fajnie byłoby podzielić się kilkoma spostrzeżeniami, które wydały mi się zdumiewające, pomimo że byłam całkiem dobrze przygotowana na przyjazd tutaj.

Po pierwsze, pogoda – nie jest tak ciepło, jakby się nam wydawało. Tu jest teraz zima i uwierzcie mi potrafi dokuczyć! Dni są zazwyczaj piękne i słoneczne, ok. 15-18 stopni C, jednak w nocy bywa, że temperatura spada do zera. Domy są zupełnie nieprzystosowane do zimy i zazwyczaj nie mają ogrzewania, więc zdarzyło mi się spać pod dwoma kołdrami i kocem w bluzie, z kapturem na głowie!

Ostatnio sprawiłam sobie prezent w postaci ogrzewanego kocyka i już jest mi trochę lepiej, jednakże nie mogę się doczekać tego sławnego lata…

Śmieszy mnie również fakt, że jak rano idę do pracy, to jestem ubrana od stop do głów, a w południe biegam po mieście w krótkim rękawku.

Warto również wspomnieć, o tych mniej słonecznych dniach. Gdy pada deszcz! Ulewy są tu tak silne, że woda leje się po ulicach jak rzeka! Nie obejdzie się bez gumiaków – jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się doświadczyć czegoś takiego, pomimo że mieszkałam w Londynie przez ponad 4 lata.

Kolejny punkt, o którym warto wspomnieć to rynek nieruchomości – katastrofa! Nie zabrałam się jeszcze do kupna mieszkania (ceny są kosmiczne, prawdopodobnie jedne z najwyższych na świecie), ale zasmakowałam "przyjemności" z szukania mieszkania na wynajem!

Generalnie, w Sydney jest bardzo duży deficyt mieszkaniowy, więc szukanie mieszkania jest udręką. Agenci ds. nieruchomości są bezużyteczni, gdyż zdają sobie sprawę, ze znalezienie chętnych nie będzie problemem, więc na ich pomoc liczyć nie można!

Mieszkania do wynajmu ogłaszane są na kilku stronach internetowych. Podaje się adres i termin, w którym można przyjść lokum obejrzeć. Na taka wystawę pojawia się zazwyczaj 30 do 50 osób i każdy jest chętny, a zaakceptowany zostaje ten, kto w przeszłości żył i wynajmował mieszkania w Australii.
Ja takiej przeszłości nie mam, więc przyszło mi obejrzeć około 50 mieszkań, zanim zostałam na jedno z nich zaakceptowana!

W pewnym momencie człowiek, przestaje się zastanawiać, w jakiej okolicy chce mieszkać, jak ma wyglądać idealne lokum i ile kosztować, po prostu chce mieć gdzie mieszkać za obojętnie jaką cenę!

Mieszkanie, które udało mi się wynająć, jest ładnym, ale na pewno niewartym pieniędzy, które się za nie płaci! Jedyna rzecz, której pewnie będziecie mi zazdrościć to ocean, który jest 5 minut na piechotę ode mnie. Uwierzcie mi, jest to widok, który zapiera dech w piersiach!

Kolejna sprawa, która bardzo mnie zaskoczyła to to, jak dobrze Polacy radzą sobie w Australii. Ocenę tę pozwoliłam sobie wydać na podstawie doświadczenia, jakie zdobyłam w Anglii i jakie udało mi się zdobyć tutaj przez ostatnich kilka miesięcy.

Jestem konsultantem ds. rekrutacji. W Anglii zajmowałam się rekrutacją informatyków do banków inwestycyjnych, tutaj rekrutuję do różnych sektorów gospodarki. Dla mnie zadziwiające jest to, jak duża jest tutaj liczba Polaków odnoszących ogromne sukcesy i robiących wspaniałe kariery w stosunku do liczby takich Polaków mieszkających w Anglii. To stwierdzenie nie jest oparte na statystykach, tylko na moich odczuciach. Za każdym razem, gdy napotykam na taką osobę, pojawia się uśmiech na mojej twarzy.

Czy kiedyś wrócę? Myślę, że tak, ale nie wiem, czy będzie to Polska czy Europa. Na razie nie znam na to pytanie odpowiedzi.

- Dziękuję za rozmowę, życzę powodzenia. I do zobaczenia kiedyś, gdy wpadniesz do Nowej Soli.

A Ty? Opowiesz nam swoją historię? Zapraszamy, pisz na nasz redakcyjny e-mail: [email protected]

Poznaj też historię innych nowosolan

od 7 lat
Wideo

Zakaz krzyży w warszawskim urzędzie. Trzaskowski wydał rozporządzenie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowasol.naszemiasto.pl Nasze Miasto