Taki wniosek mógł wyciągnąć uczestnik spotkania, które odbyło się pewnego marcowego popołudnia (wiosennego, trzeba dodać) w nowej siedzibie Biblioteki przy ulicy Bankowej. W wytwornej, kameralnej sali przy pysznych ciasteczkach i wyśmienitej kawie z odrobiną szlachetnego, portugalskiego wina, słuchacze mogli nasycić swoje zmysły a także duszę.
Poeta czytał swoje wiersze, dużo w nich było o dzieciństwie, koligacjach rodzinnych, smaku i zapachu wsi, słynna proustowska magdalenka otwierała przed nami swoje wnętrze, cóż, daliśmy się ponieść, uwieść, zwieść, zaczarować.
Pytano o sens poetyckich konkursów, o status współczesnego poety, o to, czy się poetą jest czy bywa (są ponoć dwie szkoły).
Niektórzy domagali się, aby pan Sławomir zapytał o odbiór swoich wierszy, jakie wrażenia, jakie wzruszenia, ale jak o to pytać, przecież to nie lekcja języka polskiego i nie Gombrowicz, który wielkim pisarzem jest.
Poruszano bolesne struny narodowe, niektórych pisarzy, którzy kiedyś popełnili polityczne faux pas, pisząc biało-czerwone laurki z sierpem i młotem w tle, kto jest bez winy niech rzuci diamentem.
Jednak pomimo różnic wyznaniowych, smaków poetyckich, sposobów spędzania wolnego czasu, spotkanie z kimś ciekawym, elokwentnym, skromnym, zawsze wzbudza harmonię i daje nadzieję, że pomimo różnych dróg, można na chwilę siąść razem do pięknie zastawionego stołu, ciesząc się niebanalnie spędzonym czasem, a jak wiemy, ziarno nim wyda owoc, musi wpierw wykiełkować.
Oby więcej takich sympatycznych, ciepłych spotkań.
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?