Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W kinie trzeba dosolić. Opinia o jubileuszowym Solanin Film Festiwalu. Jak było? Co zostało po wyjściu z kina?

Elżbieta Bielska - Kajzer
Co zostało z Solanina po wyjściu z kina?
Co zostało z Solanina po wyjściu z kina? Edward Gurban
On powiedział, ja zrobiłem - zażartował Grzegorz Potęga, wskazując na Konrada Paszkowskiego w trakcie otwarcia X Solanin Film Festiwalu. W ten sposób podsumował dziesięć lat wspaniałej, pełnej pasji współpracy, która, dzięki ich determinacji i pomocy całej gromady kinomanów, zmieniła to miasto.

Na Solanina część z nas czeka cały rok. Nawet, kiedy nie było już kina Odra, a kino Europa jeszcze nie istniało, nie zabrakło tego, co najważniejsze: dobrych filmów i żarliwych odbiorców. Nowosolanie potrafią się cieszyć swoim festiwalem. Wdzięczność i entuzjazm okazali gromkim uzupełnieniem słynnej frazy: „Dosyć pieprzenia w kinie!” To rozległo się ze sceny, wypełnionej jurorami. „Trzeba dosolić!” - dokończyła radośnie publiczność. I tak dosalamy rok w rok, już po raz dziesiąty.

Chodzą za mną „Dwa serduszka” z „Zimnej wojny” Pawła Pawlikowskiego, pięknie otwierającej festiwal. Zastanawia mnie filmowy rozwój młodego reżysera Aleksandra Pietrzaka, laureata poprzednich festiwali, a teraz autora premierowej, bardzo oklaskiwanej komedii pt. „Juliusz”.

Myślę też o tajemnicy „Dzikich róż” Anny Jadowskiej. Aura tej tajemnicy snuje się długo, aż urasta do największego zagrożenia, jakim może być utrata dziecka. Tej grozie nic nie dorówna. Po takim katharsis, kiedy dziecko odnajduje się, może być już tylko lepiej. Bohaterka dojrzewa do trudnej, ale wreszcie własnej decyzji, a widzowie razem z nią. Bo dobra sztuka pomaga dojrzewać i otwierać się na to, co najbardziej ludzkie i skomplikowane. Nie upraszcza spraw, których uprościć się nie da. Dlatego myślę, że odkąd trwa Solanin, jesteśmy nie tylko o dziesięć lat starsi, ale również o dziesięć lat mądrzejsi. To są filmy, które, jak powiedział Konrad Paszkowski, mówią o człowieku. Takie kryterium wyboru uznali za najważniejsze twórcy festiwalu i temu założeniu pozostają wierni. Dlatego wiernie trwa i wypełnia kinową salę Solaninowa publiczność. Bo wiedzy o człowieku, czyli o nas samych, brakuje nam najbardziej. Ta wiedza często boli, ale jest bezcenna. Solanin to specyficzna moc. To miłość życia i chęć poznawania. To młodość. Ta wieczna, która mieszka w każdym z nas, jeżeli tylko zgodzimy się na to, żeby ją wyzwalać.

W konkursowym filmie Katarzyny Dąbkowskiej-Kułacz pt. „Niebo bez gwiazd”, niedowidzący ojciec pokazuje, jak można tworzyć wspaniałe rodzinne relacje, pomimo okrutnego braku, jakim jest utrata wzroku. Znowu pojawia się dziecko, kochane, ale i doceniane. Dziecko, które pomaga i uszczęśliwia, a nie przeszkadza.

Natomiast „Wspomnienie lata” w reż. Adama Guzińskiego przedstawia problem osamotnionej kobiety, która nie potrafi zapewnić spokoju i psychicznej opieki dorastającemu synowi. Cokolwiek wydarza się w naszej dorosłości, to jednak my ponosimy odpowiedzialność za rozwój tych, którym daliśmy życie. Dylemat dzieci obarczonych przez rodziców zbyt wielkim ciężarem psychicznym, poruszył mnie najbardziej na tegorocznym festiwalu. W pewien sposób pojawia się on również w filmie Łukasza Grzegorzka pt. „Córka trenera”, chociaż tutaj silna osobowość prawie dorosłej już córki, zmniejsza napięcie, wynikające z podświadomego lęku widza o dziecko, które cierpi zbyt mocno. W „Córce trenera” zwróciły moją uwagę pełne humoru i lekkości, inteligentne dialogi bohaterów, muzyka, piękne zdjęcia. W czasie projekcji poczułam to, co zapowiadał reżyser: Film skłania do głębszych przemyśleń, a jednocześnie ogląda się go z przyjemnością.

Młody człowiek wobec świata dorosłych i ich bezwzględnych oczekiwań - to także istota nowego filmu Marty Prus, laureatki również poprzednich edycji Solanina. Jej „Over the Limit” wygrał X Solanina.

Czy rzeczywiście notoryczne upokarzanie, psychiczne łamanie dziewczyny było niezbędne do wygrania przez nią mistrzostw świata w gimnastyce artystycznej? A jaki mamy dowód na to, że nie wygrywałaby częściej, gdyby traktowana była bardziej po ludzku?

A może w ogóle wygrywanie, kariera i medialna sława nie są dokładnie tym, o co powinno nam w życiu chodzić? Takie pytania nasuwają się w trakcie tego, bardzo interesującego i mocnego filmu.

W piątek, kiedy przygotowywałam w domu szybki obiadek ( w trakcie fajnych festiwali też trzeba jeść), nagle usłyszałam z podwórka wspaniałą muzykę. Jazz. – pomyślałam – Jazz na moim podwórku? Przyzwyczajona do ryku motoru i co najwyżej, do disco polu z samochodów, nie mogłam uwierzyć własnym uszom. Czyżby jakiś wielbiciel jazzu postawił auto pod moim oknem? Ale nie! Wszystko wyglądało jak zawsze. Muzyka snuła się tymczasem po okolicy, uwodzicielsko, niezbyt głośno. I nagle zaświtała myśl! Bingo! Muzyka płynie z ex-aresztu, a tam przecież miał się odbyć wernisaż wystawy w Nowosolskiej Galerii Bezdomnej, związanej już na stałe z Solaninem. Wszystko jasne! Jestem w domu. Boże! Jak dobrze słyszeć zza okna czysty dźwięk saksofonu!

NIECODZIENNE ZDJĘCIA Z DWÓCH WYPADKÓW K. SULECHOWA [GALERIA CZYTELNIKA].

Zobacz też: WYMARŁE MIASTECZKO NA SKRAJU LUBUSKIEGO [WIDEO, ZDJĘCIA]

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Instahistorie z VIKI GABOR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: W kinie trzeba dosolić. Opinia o jubileuszowym Solanin Film Festiwalu. Jak było? Co zostało po wyjściu z kina? - Gazeta Lubuska

Wróć na nowasol.naszemiasto.pl Nasze Miasto