Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pół tej książki jest o dziewczynach z filii Gross - Rosen w Neusalz. Przeczytaj fragment. W piątek spotkanie z autorką

Eliza Gniewek-Juszczak
Eliza Gniewek-Juszczak
W piątek spotkanie z Agnieszką Dobkiewicz, poświęcone jej drugiej książce - "Dziewczyny z Gross Rosen. Zapomniane historie z obozowego piekła”
W piątek spotkanie z Agnieszką Dobkiewicz, poświęcone jej drugiej książce - "Dziewczyny z Gross Rosen. Zapomniane historie z obozowego piekła” Miejska Biblioteka Publiczna w Nowej Soli
- Pół tej książki jest o dziewczynach, które przeszły przez obozy tutaj - w Neusalz, Grunberg, Schlesiersee I i II - podkreśla Marek Grzelka, który w poprowadzi spotkanie z Agnieszką Dobkiewicz autorką książki "Dziewczyny z Gross-Rosen. Zapomniane historie z obozowego piekła".

Wydarzenie kulturalne w Nowej Soli. Historie z Neusalz

W piątek, o godz. 18 w Galerii pod Tekstem w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Nowej Soli zacznie się spotkanie z Agnieszką Dobkiewiecz autorką książki "Dziewczyny z Gross-Rosen. Zapomniane historie z obozowego piekła".

- To pozycja obowiązkowa dla wszystkich Lubuszan, którym tematyka związana z historią lokalnych filii Gross-Rosen na naszym terenie nie jest obojętna. De facto pół tej książki jest o dziewczynach, które przeszły przez obozy tutaj - w Neusalz, Grunberg, Schlesiersee I i II - zachęca do udziału Marek Grzelka, który poprowadzi spotkanie. - w tej książce znajdziecie fakty, o których nie słyszeliście, nie czytaliście.

Marek Grzelka podkreśla, że artykuł prasowy, wykład, to gatunki o za małej pojemności, by wejść w tak indywidualne, pojedyncze, osobiste historie.

- Tych dziewczyn były tysiące. Książkę pewnie można by napisać o losie każdej z nich. Sześciu dziewczynom udało się - co dość niebywałe - post mortem coś osiągnąć. Znalazła je Agnieszka i to dla tych sześciu dziewczyn zapewne jest ogromnym darem, bo one wróciły z kompletnego niebytu. Ich historie, tym bardziej, że związane z naszymi okolicami, warto poznać - zaprasza M. Grzelka na spotkanie.

Fragment książki "Dziewczyny z Gross-Rosen. Zapomniane historie obozowego piekła"

„Niewiele zachowało się wspomnień Gerdy z kolejnej jesieni i zimy. Opisywała coraz dłuższe apele i coraz zimniejsze poranki. Gorsze jedzenie i naloty bombowe. Przerwy w dostawach i przerażenie Niemców.

Dziewczyna traciła powoli nadzieję, choć jednocześnie grossroseńskie więźniarki wiedziały, że zbliża się koniec wojny. Nie wiedziały jednak, czy przypadkiem nie oznacza to też ich końca.

Złe przeczucia spełniły się 29 stycznia 1945 roku, gdy dostały po trzy kromki chleba i ruszyły przed siebie. Najpierw było przerażenie, gdy widziały inne więźniarki, które szły w marszu dłużej od nich. I dziękowały Bogu, że im tego oszczędził.

Stosunkowo szybko przyszedł głód. W pierwszej stodole, w której spały, Gerda nauczyła się wszystkiego o życiu. Na przykład tego, że buty trzeba ściągać i kłaść się na nich, by w nocy koleżanki ci ich nie ukradły. Bez butów szanse przeżycia w zimie spadały do zera.

W kolejnej stodole, gdy już nauczyła się spać na butach, oduczyła się modlitwy. Okazało się, że Bóg nie nadaje się na marsz śmierci i to, co widziała. Żaden bóg. I że Dziewczynka z zapałkami Andersena, którą mama czytała jej w dzieciństwie, jest bardzo realistyczna, bo gdy robi się tak zimno, że człowiek nie może się ruszyć, to najbardziej chce się zasnąć. Ale właśnie wtedy zasnąć nie można. Więc potrząsała Ilse z całej siły bezwładnymi rękami i krzyczała, że nie wolno jej spać, że ona jej nie pozwoli.

Położono je na nagiej, zlodowaciałej ziemi. Rano zobaczyła wokół siebie wiele „dziewczynek z zapałkami”, które zasnęły. Ale Ilse nie pozwoliła zasnąć i sama też nie zasnęła. „Zostawiłyśmy wiele dziewczyn na śniegu, wiele zostało zabitych – wspominała Gerda.

– Tego nie da się opisać. Miałam na sobie buty narciarskie, które dał mi tato. Prosił, żebym je cały czas nosiła, nawet w lecie. Uratowały mi one życie w tym marszu. Spałyśmy na dworze. Widziałam, jak dziewczyny rano odłamywały sobie przemrożone palce u nóg… jak gałązki.

Dnia 29 kwietnia z Ilse nie było już dobrze. Miała halucynacje. Widziała […] rzeczy, których nie było. Jedna z moich sióstr obozowych miała dwa ziemniaki. «Weźcie je» – powiedziała. Dałam Ilse ziemniaka, a ona powiedziała, że nie jest głodna i kazała mi zjeść oba. Powiedziała też, że do nikogo nie ma żalu. «Jeśli moi rodzice przeżyli, to nie mów im, jak umarłam» – poprosiła. Chciała trochę wody, ale wtedy podszedł SS-man i kopnął ją w głowę. Dałam jej później pić z rąk i zasnęłyśmy. Rano obudziłam się, ale ona już nie…

CZYTAJ WIĘCEJ:

ZOBACZ TEŻ WIDEO: Policja z Nowej Soli i służby więzienne z Krzywańca razem w akcji

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowasol.naszemiasto.pl Nasze Miasto