"Lekarz zalecił mi wykonanie badania krwi. „Pojadę później, będzie mniej ludzi” – pomyślałem i w poniedziałek około godziny 10.00 zjawiłem się w przyszpitalnym laboratorium w Zielonej Górze.
Wchodzę, a tam tłum, jak na jarmarku. Już w korytarzyku, niemalże jeden na drugim, tłoczyli się pacjenci, co najmniej 30 osób. I kłócili się zawzięcie, kto za kim w kolejce, dlaczego ten, a gdzie tamta pani, a ta pani mówiła temu panu, że ten pan w zielonym był za panią w kropki…
Szczerze zdziwiłem się, gdy jedna z osób widząc mój siwy włos, ustąpiła mi miejsca na krześle. Usiadłem, odsapnąłem.
A ci dalej się kłócili…
Powiedziałem więc spokojnie, lecz stanowczo: „proszę państwa, spokojnie, wszyscy zostaniemy przyjęci. Proszę państwa, proszę się nie kłócić, jest poniedziałek, wybierzcie sobie inny dzień na kłótnie, po co w ten sposób zaczynać tydzień.”
Skonsternowali się, zamilkli, ale szybko wrócili do słownych przepychanek, że pani stała obok pana, a pan w zielonym za panem z wąsem…
Siedziałem koło starszego mężczyzny, kombatanta.
On mówił do mnie, że już długo czeka, że jest kombatantem. „Czemu pan nie powiedział i nie poszedł bez kolejki?” – zapytałem. „Bo się wstydzę” – odparł cicho. I nadeszła jego kolej.
Pomyślałem, że ja przecież mam orzeczenie o niepełnosprawności, jestem inwalidą.
Jeszcze raz przeprosiłem jarmarczne towarzystwo słowami „mam wielką prośbę, jestem inwalidą i jeśli by się państwo zgodzili, czy byście mogli mnie przepuścić w kolejce, bym wszedł przed wami?”
Gwar umilkł… A oni nagle z diabłów zmienili się w anioły. Ależ prosimy, niech pan wejdzie, nie ma sprawy, oczywiście, odpowiedzieli bez wyjątku.
Przyznam, że dla mnie to się stało dziwne, wręcz nierealne.
Podziękowałem, wszedłem.
Jak wychodziłem, dalej się kłócili…
Tego dnia, po południu, przyszedł do mnie syn, który ma 50 lat. Opowiedziałem mu tę historię, a on zdziwił się ogromnie: „To dziwne, że cię puścili, a nie potraktowali jak intruza. Ty mnie uczyłeś, że trzeba szanować człowieka, ale to już nie działa…”.
Dziwne, prawda? Takie czasy? Dawniej włos przyprószony siwizną i laseczka wzbudzały szacunek, a dziś…
Mam taką konkluzję do tej sytuacji: nie jesteś sam na tym świecie, człowieku… Pomyśl czasem o innych. Jak trzeba czekać, to czekaj. Przecież nie tylko ty jesteś chory.
Szkoda, że w ludziach tak mało jest empatii i serdeczności, takiego zwykłego, ciepłego, ludzkiego podejścia.
Gdybym się nie upomniał, nikt nie zwróciłby na mnie uwagi..."
Czytaj też: Lekarze przyjmujący w niedzielę i święta w Lubuskiem [WYKAZ]
Maraton Serc dla Różyczki Rybskiej. Dziewczynka potrzebuje pomocy w leczeniu. WIDEO:
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?