Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nazywam się Wadim Tyszkiewicz i mam prawo do wyrażania poglądów - podkreśla senator, którego opinia o wyniku wyborów wywołała burzę

Redakcja
"Nie jestem hejterem, nazywam się Wadim Tyszkiewicz i wyrażam swoją opinię, pod którą pospisuję się imieniem i nazwiskiem.
Jeśli w tym kraju nie wolno wyrażać swojej opinii, to znaczy, że już mamy dyktaturę".
"Nie jestem hejterem, nazywam się Wadim Tyszkiewicz i wyrażam swoją opinię, pod którą pospisuję się imieniem i nazwiskiem. Jeśli w tym kraju nie wolno wyrażać swojej opinii, to znaczy, że już mamy dyktaturę". Arch. Gazety Lubuskiej
- Nazywam się Wadim Tyszkiewicz i pod swoimi opiniami podpisuję się imieniem i nazwiskiem. Żyjemy jeszcze w wolnym kraju i mam do tego prawo - odpowiada senator, kiedy pytamy, dlaczego napisał o wyborcach Andrzeja Dudy, że upodlili się za pisowskie srebrniki.

"Ci, którzy zostali w domach, niech teraz noszą piętno hańby, tak jak ci, którzy upodlili się za pisowskie srebrniki" - to fragment opinii senatora i byłego prezydenta Nowej Soli Wadima Tyszkiewicza na temat wyniku wyborów prezydenckich w Polsce. Komentarz umieścił na swoim fanpage'u na Facebooku. W kilka godzin zareagowało niemal dziesięć tysięcy osób.

Lawina komentarzy po wpisie Wadima Tyszkiewicza o wyniku wyborów

Kiedy opublikowaliśmy post na naszych portalach ruszyła kolejna lawina komentarzy. Ale nie było tyle poparcia, na które mogłaby wskazywać liczba głosujących wcześniej na Wadima Tyszkiewicza, jako prezydenta miasta, mieszkańców Nowej Soli, czy wyborców trzech powiatów, z których startował na senatora.

Nie spodziewałam się po Tyszkiewiczu takiej oceny, bądź, co bądź, swoich niegdysiejszych wyborców. Wstyd.

„Nie spodziewałam się po Tyszkiewiczu takiej oceny, bądź, co bądź, swoich niegdysiejszych wyborców. Wstyd” – stwierdziła pani Katarzyna.
„Szanuję Pana Senatora. Jestem nowosolaninem od wielu lat nie mieszkając już tam. Zrobił bardzo dużo dla Nowej Soli. Ale obecnie wszystko to traci. Przez te obrzydliwe wpisy. Szkoda. Człowieka. Tyle” – napisał pan Andrzej.

Człowieku opamiętaj się, ta nienawiść Pana zeżre, czy dzień bez obrażania innych jest dniem straconym?

Dalej było ostrzej. „Człowieku opamiętaj się, ta nienawiść Pana zeżre, czy dzień bez obrażania innych jest dniem straconym? Tak trudno się pogodzić z tym że to większość ludzi poparła Prezydenta Dudę...” – to komentarza pana Władysława.

Pan Mirosław zwrócił się wprost do senatora: „Chyba uważa się Pan za Boga, skoro sądzi Pan, że wszyscy muszą głosować na tego samego kandydata na Prezydenta, co Pan i muszą mieć takie same poglądy. Polska jest krajem demokratycznym, i każdy Polak ma prawo mieć własne poglądy i przekonania, a prawdziwie kulturalny człowiek powinien to uszanować a nie obrażać ludzi. To znaczy, że pokazał Pan swoją prawdziwą twarz, dobrze o tym wiedzieć przy następnych wyborach”.

Były też takie opinie: „Pan powinien pokazać kulturę i powiedzieć no cóż przegrać też trzeba umieć a nie wyzywać naród od durnych, smutne to i słabe”.
Ktoś inny sugerował, żeby Wadim Tyszkiewicz zjadł snickersa i przestał gwiazdorzyć.

Trafniej tego nie da się określić. Bardzo dosadnie, ale taka jest smutna prawda.

Pojawiły się też głosy wsparcia. „Trafniej tego nie da się określić. Bardzo dosadnie, ale taka jest smutna prawda” – stwierdziła pani Barbara.
„Brwi można namalować, rzęsy przykleić, ale rozumu już nie. Panie Senatorze, szkoda zdrowia. 50 procent tęskni za komuną. Oby im to bokiem nie wyszło, a wyjdzie i to szybciej niż myślą” – dodała pani Małgorzata.

Wadim Tyszkiewicz. Facebook miejsce wyrażania opinii

– Jestem wolnym człowiekiem. Póki co, mam prawo do wypowiadania swoich opinii. I mam odwagę je wyrażać. Ktoś się może zgadzać ze mną, a ktoś nie – mówi Wadim Tyszkiewicz, kiedy rozmawiamy we wtorek, dzień po tysiącach lajków, ale też tysiącach negatywnych emotek.
– Mam hejterów komentować? – pyta nas senator.
– Dlaczego pan to pisze? – pytamy.
– Jestem spontanicznym człowiekiem. Piszę to, co myślę, co dalej się będzie działo, nie wiem. Żyjemy w jeszcze wolnym kraju, mam do tego prawo – odpowiada W. Tyszkiewicz.

Jestem spontanicznym człowiekiem. Piszę to, co myślę, co dalej się będzie działo, nie wiem. Żyjemy w jeszcze wolnym kraju, mam do tego prawo.

Były prezydent Nowej Soli wymienia naszą gazetę wśród nielicznych mediów, które go cytują. Podkreśla, że przez ostatnie pięć lat nie był zaproszony do mediów publicznych.
– Moje opinie może ktoś przeczytać w Gazecie Lubuskiej, ale nie w mediach narodowych. Żyjemy w kraju, w którym jest cenzura. Do tych ludzi, którzy mnie teraz obrażają trafia tylko przekaz partyjny. Jako senator, a wcześniej prezydent Nowej Soli, nie byłem w mediach narodowych, ani razu. Tam trafia przekaz, który ma trafiać – wyjaśnia.

Wadim Tyszkiewicz nie zmienia zdania

We wtorek senator Wadim Tyszkiewicz napisał kolejny komentarz. Zdania na temat wyborców Andrzeja Dudy nie zmienił. W rozmowie z "GL" podkreśla, że zostali zmanipulowani, bo kampania obecnego prezydenta toczyła się z „wykorzystaniem gigantycznego aparatu państwa”. Pyta, dlaczego Kościół zaangażował się w kampanię prezydencką. Zwraca uwagę, że na nowego prezydenta wybrała Polska Wschodnia, a dochód narodowy jest wytwarzany przede wszystkim na terenie Polski zachodniej. – Wschodnia polska jest beneficjentem naszej pracy – tłumaczy. – Czy to wszystko jest uczciwe? A ocena tego jest hejtem? To jest chyba jakieś pomieszanie.

Senator chce pozwać posła

W poniedziałek nie brakowało miejsc w mediach na komentarze i opinie powyborcze. Na portalu stacji radiowej rzg.pl ukazała się poranna rozmowa z posłem Prawa i Sprawiedliwości Jerzym Materną. Padło zdanie: „Niezgoda powoduje agresję. Niedopuszczalne, co były prezydent Nowej Soli wyczyniał i nawoływał wręcz do różnych niecnych działań”.
– To jest hejt, kłamstwo i oszczerstwo – ocenia Wadim Tyszkiewicz i zapowiada, że sprawę odda do sądu. Wyjaśnia, że przylecieli z posłem Materną z Warszawy jednym samolotem. Dojechał do Nowej Soli ok. 21.

Jeżeli przeciwnicy nie chcą uznać wyboru większości, tego, że 20 milionów poszło do urn, że to historyczna frekwencja, to świadczy o kulturze, nic więcej.

– Nie chcę komentować. Nie chcę zaogniać – przyznaje poseł Jerzy Materna w rozmowie z GL. – To wynikało z filmu. Wielu ludzi mówiło o tym, że to jego zasługa, że doszło tam do niegodnych scen.
Poseł Materna, odnosząc się do kampanii prezydenckiej, wyjaśnia, że każdy mógł obserwować jedne media i drugie. – Wszyscy widzieliśmy, że ktoś z zewnątrz chciał nam narzucić prezydenta. Bilbord wożony był przez samochód na niemieckich rejestracjach. Widać, kto finansował kampanię Trzaskowskiego. Przegrani krzyczą, że się nie zgadzają. Niech złożą protesty – sugeruje poseł. – Była znikoma ilość głosów nieważnych. Jeżeli przeciwnicy nie chcą uznać wyboru większości, tego, że 20 milionów poszło do urn, że to historyczna frekwencja, to świadczy o kulturze, nic więcej.

Gdzie jest granica hejtu?

Zdaniem Kacpra Kubiaka ze stowarzyszenia Instytut Równości w Zielonej Górze granice, w których zaczyna się hejt, są trudne do określenia. – Generalnie zasada jest taka, że jeśli ktoś się czuje obrażony czyjąś wypowiedzią, to już taką wypowiedź można podpiąć pod hejt. To jest tak, jak z obrazą uczuć religijnych, kogoś obrazi cipkomaryjka, a nie przeszkadza mu, że krzyż w garażu wisi koło kalendarza z gołą babą – tłumaczy obrazowo trudne granice.

Mamy ogromny problem z hejtem. 90, a nawet 95 procent piszących nie powiedziałoby tego samego, co napisali. Każde takie słowa bolą, czy pisane, czy mówione, ale ludzie pozwalają sobie na więcej pisząc, bo wtedy w dużej mierze są anonimowi.

– Mamy ogromny problem z hejtem. 90, a nawet 95 procent piszących nie powiedziałoby tego samego, co napisali. Każde takie słowa bolą, czy pisane, czy mówione, ale ludzie pozwalają sobie na więcej pisząc, bo wtedy w dużej mierze są anonimowi. Niestety, taki jest mechanizm – wyjaśnia i dodaje. – Aczkolwiek obiektywnie powiem, że wpisy senatora Tyszkiewicza są na granicy hejtu. Ale nie jest on hejterem.

Kacper Kubiak uważa też, że poniedziałkowy wpis o wynikach wyborów wynikał z ogromnej frustracji, którą w dużej mierze podziela. - Wiem też, w jakim stylu senator pisze. Nie patyczkuje się. Jeśli ma kogoś nazwać kłamcami lub oszustami, to powie to. Ale nie zwraca się do nikogo personalnie - zauważa.
K. Kubiak uważa, że podobnym politykiem pod tym względem był Stefan Niesiołowski, czy Pawłowicz, u których granice odwagi wypowiedzi się przesunęły.
– Trochę to jest wywoływanie wilka z lasu – wyjaśnia przedstawiciel Instytutu Równości to, że pojawiły się tysiące reakcji. – Ale kiedy będą same takie wypowiedzi, autor przestanie być wiarygodny, a ludziom nie będzie chciało się czytać. Ale myślę, że senator Tyszkiewicz wie doskonale, co robi, sam prowadzi swoją politykę. Ważne, aby personalnie nie obrażał ludzi, którzy nie są politykami, a którzy piszą do niego.

Co to jest hejt?

W Wikipedii znaleźć można potoczne wyjaśnienie słowa hejt. To obraźliwy lub pełen agresji komentarz w Internecie.
– Hejterem jest ten, kto anonimowo atakuje, używa nieprawdy i manipulacji. Hejterem jest ten, kto mnie obraża anonimowo – tłumaczy senator Wadim Tyszkiewicz. – Dzisiaj ludzie oskarżają innych o mowę nienawiści, jeśli mają inne poglądy. Jeśli w tym kraju nie wolno wyrażać swojej opinii, to znaczy, że już mamy dyktaturę. Nie jestem hejterem, nazywam się Wadim Tyszkiewicz i wyrażam swoją opinię, pod którą pospisuję się imieniem i nazwiskiem.
Jeśli w tym kraju nie wolno wyrażać swojej opinii, to znaczy, że już mamy dyktaturę.

Dzisiaj ludzie oskarżają innych o mowę nienawiści, jeśli mają inne poglądy. Jeśli w tym kraju nie wolno wyrażać swojej opinii, to znaczy, że już mamy dyktaturę.

– Czy granica hejtu w polityce jest tak płynna, że trudno ją uchwycić? – pytamy politologa prof. Łukasza Młyńczyka.
– Gdybym miał to ocenić, powiedziałbym, że nie ma takiej wyraźnej granicy. Myślę, że się przesuwa wraz ze wzrostem pewnych emocji. W kampanii wyborczej, w której byliśmy bardzo długo granica ta była dość daleko przesunięta – uważa profesor Młyńczyk i dodaje, że nie wszyscy inwektywy traktują jako hejt.

Tam, gdzie jest polaryzacja, taka sytuacja, która jest dla jednych pozytywna, a dla innych negatywna, to każde napiętnowanie przez jedną połowę będzie uznawane za przejaw hejtu.

Politolog wyjaśnia, że wykorzystuje się pewne wypowiedzi, zwłaszcza osób publicznych, stosując kryterium sztywnej poprawności politycznej. – Wówczas niezmieszczenie się w tych ramach, a to nie jest taka prosta sprawa, traktowane jest jako przejaw hejtu. To nie muszą być inwektywy. Ale na przykład wskazywanie na przekrój społeczny lub zawodowy jednego czy drugiego kandydata, jest traktowane jako przejaw hejtu. Dobór tego faktu jest traktowany zwykle przez odbiorców drugiej strony jako coś potencjalnie negatywnego – tłumaczy nasz rozmówca. – Nie raz może paść bardzo agresywna wypowiedź, ale kontekst wcale nie wzbudzi oburzenia. Możemy sobie wyobrazić zdarzenie jednoznacznie negatywne. Wtedy ordynarnej charakterystyki nikt nie potraktuje jako hejt. Ale tam, gdzie jest polaryzacja, taka sytuacja, która jest dla jednych pozytywna, a dla innych negatywna, to każde napiętnowanie przez jedną połowę będzie uznawane za przejaw hejtu.

Zobacz też wideo: Komentarze powyborcze w Zielonej Górze

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowasol.naszemiasto.pl Nasze Miasto