Jako dziecko miała talent do malowania. Słyszała to od wielu nauczycieli i dlatego, po szkole podstawowej, postanowiła kontynuować naukę w liceum o profilu artystycznym.
- Najbliższe było w Bielsku – Białej. Nie przeszkadzała mi perspektywa mieszkania w internacie. Nauczyciele tak wychwalali moje umiejętności, że nawet nie zakładałam, iż szkoła może mnie nie przyjąć. A tymczasem nie przyjęto mnie z powodu braku wolnych miejsc. Załamałam się i przez kilka dni bez przerwy płakałam. Nie wyobrażałam sobie, że mogłabym pójść do innej szkoły. Nawet się odgrażałam, że przeczekam rok i znów będę startować – wspomina Maryla Zborowska.
Profil ogrodniczy
Oczywiście życie pisze własne scenariusze. Uległa w końcu perswazji dorosłych, że nie warto marnować roku szkolnego i poszła do szkoły zawodowej o profilu ogrodniczym. Nie miała wyboru, bo tylko tam zostały wolne miejsca. Oczywiście obiecała sobie, że za rok zdawać będzie do liceum w Bielsku – Białej.
- Tymczasem polubiłam profil ogrodniczy, koleżanki i kolegów. Zostałam w tej szkole do końca, a potem poszłam za ciosem i rozpoczęłam naukę w technikum ogrodniczym. Z kolei po technikum poszłam na rachunkowość – relacjonuje.
I tak dziewczyna bujająca w artystycznych obłokach stała się odpowiedzialną młodą kobietą z porządnym fachem w rękach.
- Czułam, że czegoś mi brakuje, ale zajęłam się pracą. Zakochałam się, wyszłam za mąż i zostałam mamą. Pochłonięta obowiązkami nawet nie miałam czasu na malowanie. Za pędzel chwyciłam dopiero wtedy, gdy dostaliśmy mieszkanko w blokach – wspomina Maryla Zborowska.
Kiedy pierwszy raz przekroczyła próg nowego, jeszcze zupełnie pustego mieszkania, oczyma wyobraźni zobaczyła na jednej ze ścian piękny obraz. A że usłyszała o malarzu, który wykonuje takie prace na zamówienie zgłosiła się do niego.
- Opowiedziałam mu ze szczegółami, czego chcę. To miał być pejzaż. Koniecznie namalowany olejem – opowiada pani Maryla.
Minęło kilka tygodni, a malarz zapukał do jej drzwi z gotową pracą. To co zobaczyła wprawiło ją w osłupienie.
- Co pan mi tu przywiózł!? – wrzasnęła.
Obraz był koszmarny. Kobieta kategorycznie odmówiła zakupu i postanowiła sama namalować perfekcyjny obraz.
- Łatwo nie było. Mieszkanie małe, pod nogami ciągle plątały się dzieci. Jedynym miejscem, gdzie mogłam suszyć obraz przedstawiający piwonie w wazonie był balkon. Zajęło mi to wszystko wiele długich tygodni, ale efekt końcowy bardzo mi się spodobał. Wszyscy goście byli zachwyceni. Dziś z perspektywy czasu i nabytych umiejętności wiele bym w tym obrazie zmieniła, ale wtedy byłam na początku swej drogi – tłumaczy Zborowska.
Zresztą po tym obrazie marzenia o malowaniu odłożyła do….emerytury, na którą czekała z utęsknieniem.
Szczęśliwa emerytka
W końcu nadeszła emerytura. Wtedy pani Marylka zaczęła rozglądać się za miejscem, w którym pod okiem profesjonalistów mogłaby uczyć się malowania. I tak trafiła do Akademii Dorosłego Człowieka działającej przy Domu Kultury w Sławie.
- Byłam zachwycona zajęciami. Po kilku miesiącach zaproszono mnie na plener malarski, ale przyznam, że nie miałam odwagi na niego pójść. Nie czułam się artystką! Wzięłam co prawda płótno, farby i stołeczek, ale najpierw zrobiłam rekonesans i obejrzałam nad czym pracują inni. Kiedy przekonałam się, że od nich nie odstaję, dopiero odważyłam się rozłożyć sztalugi – mówi sławianka.
Od tego czasu wiele się w jej życiu zmieniło. Jest autorką kilkudziesięciu obrazów, a większość z nich ozdabia jej dom. Głównie jest to martwa natura oraz pejzaże. Pani Maryla rzadziej maluje portrety.
- Choć oczywiście zupełnie od portretów nie stronię. Jeden z moich ulubionych przedstawia ciemnoskórą, młodą kobietę. Patrzyłam na jej zdjęcia i starałam się, by moja praca nie była jedynie odwzorowaniem. Chciałam nadać tej pięknej twarzy własny charakter i myślę, że mi się to udało – relacjonuje M. Zborowska.
Ten pierwszy raz
Pierwszą dużą, indywidualną wystawę zorganizowano jej w 2018 roku z okazji Dni Sławy. Obrazy można było oglądać w auli Szkoły Podstawowej w Sławie. Rok później, w 2019 roku pani Ania, prowadząca w Akademii Dorosłego Człowieka warsztaty malarskie, zaproponowała pani Maryli wystawienie prac w Laubegast.
- Laubegast to zaprzyjaźniona z naszą gminą dzielnica Drezna. Byłam zaskoczona, że aż dziesięć obrazów ma pójść na wystawę. Jakież było moje zdziwienie, gdy na wernisażu podeszła do mnie Niemka i zapytała o cenę obrazu przedstawiającego kwiatową łąką w zachodzącym słońcu. Wcześniej rozdawałam obrazy rodzinie i przyjaciołom. Ten ktoś chciał kupić. Nawet nie umiałam podać ceny – śmieje się M. Zborowska.
Dziś potrafi już docenić i wycenić swoje prace. W pracowni urządzonej na poddaszu domu spędza długie godziny. Mąż niekiedy niemal siłą musi ściągać ją na obiad, bo gdy ma wenę zapomina nawet o jedzeniu.
- Nigdy nie nastawiam jedzenia przed malowaniem, bo dom z dymem bym puściła – wyznaje.
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?