Kto powinien płacić za leczenie dzikich zwierząt? Gmina wstrzymuje się do czasu zakończenia śledztwa

Mieszkaniec Trzebiechowa przyniósł do domu bobra. Wyprowadzał go na smyczy. Inni mieszkańcy brali zwierzę na ręce i fotografowali się z nim. Było to w czerwcu tego roku.
– Zwierzę nie jest rzeczą. O czym najwyraźniej wielu mieszkańców Trzebiechowa nie zdawało sobie sprawy – napisał wówczas zielonogórski oddział OTOZ Animals na Facebooku. W trosce o zwierzę wolontariusze zabrali bobra właścicielowi. - Jesteśmy zbulwersowani postawą, zarówno osoby, która nielegalnie weszła w posiadanie zwierzęcia, jak i osób, które pozwalały na męczenie zwierzęcia i chętnie w nim uczestniczyły – informował wówczas OTOZ Animals.

Pomoc z Nowej Soli

Zwierzę trafiło pod opiekę do Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt w Nowej Soli. Nowi opiekunowie robili co się dało, aby uratować zwierzę. Niestety, nie udało się. Z relacji pracowników wynika, że młoda bobrzyca płakała jak dziecko. Nie przeżyła.
Za leczenie zwierzęcia chronionego prawem w Polsce i utylizację truchła ośrodek wystawił rachunek gminie, na terenie której bóbr został znaleziony i odebrany. Gmina Trzebiechów odmówiła płatności. - Bezduszność urzędników poraża mnie jako członka tego społeczeństwa. Dbałość o przyrodę będącą dziedzictwem i bogactwem narodowym (w tym dbałość o dzikie zwierzęta) jest obowiązkiem administracji publicznej, osób prawnych i innych jednostek organizacyjnych oraz osób fizycznych (art. 4 ust. 1) - mówi o tej sytuacji Marcin Walasek, prezes firmy Malpol, która prowadzi ośrodek. - Organy administracji publicznej są obowiązane do zapewnienia warunków prawnych, organizacyjnych i finansowych dla ochrony przyrody (art. 4 ust. 2), w tym również ochrony zwierząt dzikich.

Uwagi do gminy Trzebiechów

Joanna Zubowicz z OTOZ Animals mówi dzisiaj, że jedyną osobą, która podjęła się wtedy pomocy był Marcin Walasek. – Jest ogromny problem z dzikimi zwierzętami na terenie naszych miast – stwierdza. – Nowa Sól może być przykładem. Tam reaguje się na każde zgłoszenie. Obowiązki są wykonywane. Mamy dobry kontakt ze wszystkimi służbami. Współpraca jest.
W Trzebiechowie wolontariusze kilka lat temu zabrali psy z gminnego przytuliska. Dobrego zdania o gminie nie mają. - Nie jesteśmy bezduszni. To nie jest tak, że bezdusznie podchodzimy do zwierząt. Mamy umowę jak każda gmina z przychodnią weterynaryjną. Jak trzeba leczyć zwierzęta, leczymy. Po leczeniu psy są wystawiane do adopcji - wyjaśnia wójt Trzebiechowa Izabella Staszak.
Wójt przyznaje, że urząd odmówił teraz opłacenia faktury. - Czy tak można wydawać publiczne pieniądze? – zadaje pytanie wójt. – Mój mecenas poradził, żebym się wstrzymała, aż sprawa będzie przez policję zakończona. Trzeba poczekać. Zobaczymy kto wtedy poniesie koszty. To publiczne pieniądze.
Wójt odnosi się też do sprawy zabrania psów z gminnego przytuliska. - Okazało się, że łańcuchy mają 1,5 metra, a nie 2,5. Zwróciliśmy na to uwagę - podkreśla Izabella Staszak. W ubiegłym roku była też taka sytuacja, że zabrano psa mieszkańcom, ale uciekł z powrotem do swoich. Miał w misce suche jedzenie. Ale dlaczego nie może jeść suchego pokarmu? Mam kota, je suche i co zabiorą mi go? Uwielbiam psy i koty. Ale takie sprawy trzeba naprawdę dobrze wyważyć, żeby stwierdzić, kto się znęca.

Policja wyjaśnia sprawę

- Prowadzimy czynności procesowe, będziemy wyjaśniać wszystkie okoliczności. Nikt w tej sprawie jeszcze nie usłyszał zarzutów – informuje podins. Małgorzata Stanisławska, rzecznik Komendanta Policji w Zielonej Górze.