Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Każdy z moich bohaterów to moje emocje - mówi Daniel Odija

Justyna Grabska
Daniel Odija - ur. w 1974 r. w Słupsku, przez ponad 7 lat studiował polonistykę na Uniwersytecie Gdańskim. Obecnie pracuje jako dziennikarz w słupskim oddziale Telewizji Polskiej. Ma żonę i dwoje dzieci.

Daniel Odija - ur. w 1974 r. w Słupsku, przez ponad 7 lat studiował polonistykę na Uniwersytecie Gdańskim. Obecnie pracuje jako dziennikarz w słupskim oddziale Telewizji Polskiej. Ma żonę i dwoje dzieci.
Uhonorowany Pomorską Nagrodą Artystyczną za debiut roku 2001, Nagrodą Artusa 2003 i wreszcie nominacją do Literackiej Nagrody NIKE .

Członek Klubu Literackiego przy gdańskim oddziale Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, publikował m.in. w "Autografie", "Ha!arcie", "Sycynie", "Dekadzie Literackiej"; jego proza znalazła się także w antologiach pt. "Papiery wartościowe" (Gdańsk 1998) i "Tekstylia. O rocznikach siedemdziesiątych" (Kraków 2002).
Jest autorem wydanego przez słupski oddział Związku Literatów Polskich zbioru opowiadań pt. "Podróże w miejscu" (Słupsk 2000), a także arkusza poetyckiego "Pomiędzy tobą a mną" (nakładem Gdańskiego Towarzystwa Przyjaciół Sztuki).
Najgłośniejsze jego książki to wydana w 2001 Ulica i
Tartak
z 2003 roku.

Justyna Grabska: W Twoich książkach jest bardzo dużo pesymizmu, a optymizmu jak na lekarstwo. Dlaczego?
Daniel Odija: Rzeczywistość w moich powieściach jest przefiltrowana przez moje emocje. Okres, w którym pisałem Ulicę, a potem Tartak, nie był najłatwiejszy w moim życiu. Brakowało roboty, dzieci na karku – trzeba je wyżywić, a jak jeszcze wylądowałem w wiosce, to zobaczyłem masę smutnych ludzi. Trudno mi było nie być wyczulonym na ich smutek, gdy samemu smutno. Ale też starałem się od czasu do czasu uśmiechnąć Wydaje mi się, że trochę humoru jednak w tych książkach jest – może z przewagą czarnego, ale jest.

JG: Jak powstają Twoi bohaterowie – obserwacja rzeczywistości czy Twoja wyobraźnia?
Daniel Odija: Każda z postaci to rozczłonkowane ja. Każdy z moich bohaterów to mój ból, radość albo strach. Dlatego współczuję im. W postaci, które zobaczyłem na ulicy - jakaś charakterystyczna twarz, kulejący chód - wkładam swoje historie, zasłyszane, zmyślone, no i te, które rzeczywiście miały miejsce. Ale żaden z moich bohaterów nie jest rzeczywisty. To zlepek moich cech i tych odkrytych i ukrytych, trochę też zlepek ludzi, których znam, ale to wszystko przemieszane.

JG: Ta prowincja, którą opisujesz, wydaje się jednak jak najbardziej rzeczywista.
Daniel Odija: Gdybym nie mieszkał w wiosce, nigdy bym się nie odważył jej opisać. Gdybym mieszkał na osiedlu z domkami jednorodzinnymi i ochroniarzem, nie pokazałbym takiej a nie innej ulicy. Jest w tych tekstach trochę moich doświadczeń, choćby praca w tankowcach, albo obdzieranie lisów na futra. I mógłbym jeszcze trochę powymieniać.
Wiele historii wynika może z mojego przewrażliwienia, ja nie jestem spokojnym człowiekiem. Neuroza uwrażliwia na cierpienia. Cały czas dążę do spokoju, ale jak go osiągnę nie wiem, czy będę miał o czym pisać.

JG: Dlaczego, gdy czytam Twoje książki, mam wrażenie, że pisał je ktoś znacznie starszy?
Daniel Odija: Może dlatego, że nie udaję? A może dlatego, że widziałem kilka razy śmierć i dwa razy narodziny? Może dlatego, że kiedyś lubiłem halucynogenne wspomagacze, a to każdorazowa wycieczka poza ciało?

JG: W Twoich książkach opisujesz głównie totalny rozpad, braki jakichkolwiek fundamentów, brak perspektyw, samą bylejakość...
Daniel Odija: Rozpad – tak strasznie może nie jest, Myśliwski, bohater Tartaku, przez upadek doznaje oczyszczenia, przemiany. Zrozumieć swój błąd – to jest przemiana. Stanąć z boku siebie, przyjrzeć się sobie, zatrzymać nad sobą – tak dzieje się z Myśliwskim.

JG: Ktoś napisał, że Myśliwski to taki współczesny Hiob...
Daniel Odija: Myślałem o stworzeniu apokryfu Rodziny Świętej, ale w naszych czasach i warunkach, które znałem. Jest Maria, Józef, Krzysztof, co ma sześciu wyznawców, a chciałby mieć 12, ale to wioska, to tylko 6. A z tego rozwinęło się coś więcej. Mam wrażenie, że powstał pewien świat. Ja uwielbiam tworzyć światy.

JG: Fascynuje mnie to, że w Tartaku opisami wprowadzasz taką sielskość i cudność wsi, a ludzie – jakby totalny smród. Są straszni, chce się od nich uciekać jak najdalej.
Daniel Odija: Opisy wcale nie są sielskie, a raczej metafizyczne, często wręcz cielesne, pomimo pozorów uduchowienia.
Choć mam wrażenie, że ludzie są jeszcze mniej uduchowieni, niż otaczająca ich natura. Wychodzi z nich rozpacz. Ale jest też i trochę religii, przekornie pojętej. Z tego wszystkiego rodzi się zwątpienie, a z niego twórczość, poszukiwanie. A co do ludzi – sam bym się ich bał, gdybym ich nie stworzył :). W rzeczywistości ludzie są i piękniejsi, i okrutniejsi.

JG: Co nominacja do NIKE zmieniła w Twoim życiu?
Daniel Odija: Przez ostatnie trzydzieści dni mówiłem tak wiele, jak nigdy w życiu. Tym gadaniem jestem trochę zmęczony, wolę być zmęczony pisaniem. Jak się mówi, to często ślina słowo na język przynosi, a jak się pisze, to jednak mózg. Poza tym sprzedaje się więcej moich książek, jestem zapraszany na dużo spotkań, przez co ćwiczę się w tęsknocie za Iwoną i dziećmi. Kruchy lód, po którym chodzę, trochę stwardniał i mam większe poczucie pewności, że już nie będzie brakowało na leki dzieciom, gdy zachorują albo że mogę wypić sobie trochę lepsze piwo niż biedronkowskie. Swoją drogą, gdy pisałem Tartak, nie było mnie stać na żadne piwo, teraz gdy mnie stać, piszę trochę wolniej 
Ogólnie jest dobrze, nie narzekam, cieszę się i staram się moją radość pielęgnować, choć gdy czasem pomyślę o innych, to nie jest już tak radośnie . To chyba wada mojego charakteru - dokładniej widzieć nieszczęście niż szczęście. Może to pójście na łatwiznę?

JG: Dlaczego zacząłeś pisać?
Daniel Odija: Pisanie to zaledwie blade odbicie rzeczywistości, czytając nie odczuwasz tak bardzo bólu albo radości, jak w prawdziwym życiu – to zdanie często powtarzam.
Zacząłem pisać, bo wierzyłem, że jestem w stanie ujarzmić, zrozumieć otaczający mnie świat. Gdy robiłem robotę, której nie lubiłem, postanowiłem, że spróbuję to opisać. Teraz wiem, że tak się nie da. Im więcej piszę, tym mniej rozumiem otaczający mnie świat i ten, który można tylko odczuć. Wyobraźnia zaczyna przerastać intelekt, a to niebezpieczne. Nie chciałbym za daleko odlecieć – czytaj: oszaleć. A literatura może do tego doprowadzić. Dlatego tak kurczowo trzymam się życia i szanuję moją żonę i dzieci, bo są moim kręgosłupem. Dużo czytam. I nie wiem, czy to dobre.

JG: Jakieś wzorce literackie? Najważniejsi pisarze?
Daniel Odija: Zawsze Kafka, Dostojewski, Hrabal. Ale także Miłosz, Eliot, Emili Dickinson :), Biblia, święty Augustyn, Pascal, Kierkegaard. Nie skończyłem studiów i jestem samoukiem.

JG: Wszędzie natykam się na entuzjastyczne recenzje Tartaku. Były jakieś słowa krytyki, które Cię zabolały?
Daniel Odija: Tak, owszem, że to reportaż i czystej wody proza realistyczna. Teraz niektórzy doczytują się w Tartaku magii, grozy, poezji... i to jest dobre.
Ja mam kompleks poezji. Zawsze chciałem być poetą, ale jakoś nie wyszło.

JG: Czego poszukują Twoi bohaterowie? Jest coś, co ich wszystkich łączy?
Daniel Odija: Szukają miłości, nawet jeśli się zabijają. Wiem, że to banał. Nie wiem, czego szukają, nie zastanawiam się nad nimi, raczej ich pokazuję. Gdybym się zastanawiał, to bym moralizował. To, że tej miłości nie znajdują to wynika może z tego, że na nią nie zasługują, albo nikt ich nie nauczył i są zdeterminowani przez otoczenie. Ale na równi z ludźmi moimi bohaterami są żywioły. Także czas. Najważniejszy dla mnie. Ja przecież piszę o śmierci i narodzinach. To się przewala. Nie ma u mnie czasu linearnego, na przykład w Ulicy Kanada mordowany na początku, żyje na kolejnych stronach książki. Wciąż myślę o agonii, która nas czeka – jak to będzie?

JG: Czy to oznacza, że trudno Ci być szczęśliwym tu i teraz?
Daniel Odija: Docenianie chwili jest wielką sztuką. Próbujemy wyprzedzać czas i myślimy o przyszłości, albo wspominamy, odwracając się za siebie. A polubić to, co jest, nawet jeśli akurat boli, tak, to jest wielka sztuka. Akurat jestem szczęśliwy i docenianie chwili jest łatwiejsze.

JG: Jak przyjąłeś nominację do NIKE? Czujesz się do czegoś przez tę nominację zobowiązany?
Daniel Odija: Upiłem się. Razem z żoną. A tak na serio – NIKE to fajna przygoda. Mam nadzieję jednak, że takie wyróżnienia mnie nie zdemoralizują. I nie czuję się do niczego zobowiązany, robię swoje. Mam duże poczucie wolności. Najtrudniej będzie, gdy już zacznę żyć z pisania, co jest możliwe. Ale dopóki kocham zachwyt i ciekawi mnie życie, nie boję się.

JG: Czym się zajmujesz na co dzień, co robisz, kiedy nie piszesz?
Daniel Odija: Oprócz pracy zawodowej słucham muzyki: rock, jazz, klasyka i ambient. Jestem wielkim kibicem piłki nożnej. Uwielbiam grać na harmonijce i śpiewać. Miałem kiedyś zespół rockowy, graliśmy w Węgorzewie. Ale już go nie ma.
Staram się także opiekować dziećmi. Jak dowiedziałem się o siódemce NIKE, mój syn wszedł w kupsko i musiałem sprzątnąć. Tak zwykle się dzieje w jakichś ważnych momentach :)

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto