MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Już 20 lat nie ma „Kurmanka”, a jednak zawsze jedzie z nami. Wspominamy Rafała Kurmańskiego

Cezary Konarski
Cezary Konarski
Rafał Kurmański odszedł 30 maja 2004 r. Żużlowiec Falubazu Zielona Góra miał niespełna 22 lata.
Rafał Kurmański odszedł 30 maja 2004 r. Żużlowiec Falubazu Zielona Góra miał niespełna 22 lata. Tomasz Gawałkiewicz
Miał niesamowity talent do jazdy po czarnym torze. W bardzo młodym wieku zaczął podbijać żużlowy świat, fachowcy wróżyli mu wielkie sukcesy. Rafał Kurmański w Zielonej Górze bardzo szybko stał się idolem…

Nie lubił jednak rozgłosu wokół siebie, sława i popularność go przytłaczały. Chyba zbyt mocno. Czy dlatego odszedł, gdy miał niespełna 22 lata? 20 lat temu - 30 maja 2004 roku - „Kurmanek” popełnił samobójstwo.

Szykowali się do meczu z Unią Leszno

Gdy 30 maja 2004 roku zielonogórska drużyna przygotowywała się do arcyważnego meczu z Unią Leszno, wczesnym popołudniem miasto zaczęło huczeć od dramatycznych informacji, jakie przekazywali sobie kibice Falubazu. „Kurmanek nie żyje” - brzmiało nieprawdopodobnie. A jednak. Rafał Kurmański popełnił samobójstwo w zielonogórskim hotelu Qubus. Pokojówka znalazła zwłoki żużlowca kilka godzin przed meczem Falubazu z Unią Leszno.

POLECAMY: HISTORIA RAFAŁA KURMAŃSKIEGO

„Może gdyby porozmawiała z nim bliska osoba...”

W noc poprzedzającą tragedię policja zatrzymała żużlowca, gdy ten prowadził samochód w stanie nietrzeźwym, miał 0,8 promila we krwi. Stracił prawo jazdy. Podobno zawodnik groził, że popełni samobójstwo, tak jak miesiąc wcześniej jego kolega z toru Robert Dados. Później miał pojechać do kolegi, ale zmienił plany. Wynajął pokój hotelu.

Ostatnim szoferem „Kurmanka” był zielonogórski taksówkarz, pan Leszek.

- Mogło być przed północą, gdy dostałem zlecenie na Kraszewskiego - wspominał kierowca przed laty w rozmowie z Szymonem Kozicą, dziennikarzem „Gazety Lubuskiej”. - Pojechałem. Kurmański stał tam z kimś. Jak wsiadł, to zapytał: Proszę pana, czy na stacji CPN można kupić linkę holowniczą? Odpowiedziałem, że tak. Podjechaliśmy, wysiadł. Tam ktoś go rozpoznał, bo było „Cześć, cześć”. Wrócił z linką i powiedział tak: Teraz pojedziemy do Cigacic na most. Gościu chce się powiesić - pomyślałem. Gdybyśmy tam pojechali, ja bym go samego nie zostawił. Ale zmienił decyzję: Wie pan co, to pojedziemy pod stadion, tylko tam z tyłu, od strony kas. Nic, tylko chce się powiesić. Jechaliśmy już w stronę stadionu, gdy na wysokości Polskiej Wełny zapytał, czy w pobliskim hotelu będą wolne pokoje. Odpowiedziałem, że na pewno. Chciał jeszcze podjechać na stację benzynową. Poprosił, żebym kupił mu pół litra. Kupiłem. Wtedy pomyślałem, że zmienił decyzję. Przed hotelem próbowałem jeszcze zagadać: Słuchaj, widzę, że masz problem, co się stało? Powiedział, że w klubie nikt go nie rozumie, że policja zabrała mu prawo jazdy. Tłumaczyłem, że to jeszcze nie koniec świata, że to nie przekreśla życia. Ale nie chciał rozmawiać. Dałem mu numer telefonu do siebie. Mówiłem, że jeżdżę do rana, że jak będzie chciał, to przyjadę, pogadamy. Wróciłem na postój i opowiedziałem o tym chłopakom, ale jakoś specjalnie się nie zainteresowali. Na drugi dzień usłyszałem od kolegi: Wiesz co, Kurmański się powiesił. Od razu pojechałem na policję.

Na pytanie, czy kierowca nie miał później wyrzutów, pan Leszek odpowiedział:

- Miałem, ale co ja mogłem zrobić? Pójść do recepcjonistki i powiedzieć, że gość ma myśli samobójcze? Stać pod oknem? Pilnować? Gdybym miał wtedy telefon do byłego prezesa klubu, zadzwoniłbym nawet w nocy, byłbym spokojniejszy. Ale nie miałem... Szkoda, bo to był młody chłopak, życie miał przed sobą. Może gdyby bardziej się otworzył... Ale przecież ja byłem dla niego zupełnie obcy. Może gdyby wtedy porozmawiała z nim jakaś bliska osoba, to by się to nie wydarzyło? Na pewno by się nie wydarzyło...

Przed śmiercią napisał do dwóch osób

„Kurmanek” zostawił list pożegnalny, który znaleziono w hotelowym pokoju. Były w nim zawarte dwa zdania. Do swojej dziewczyny, z którą mieszkał, napisał, że ją bardzo kocha i przeprasza za swoje życie. Drugie zdanie skierował do znajomej. Prokuratura nie chciała ujawniać jego treści.

- Nie jest ono zrozumiałe dla postronnego człowieka. Dotyczy szczegółów, które zapewne zna tylko osoba, do której słowa te są skierowane. Można tylko wnioskować, że żużlowiec wcześniej pomagał tej kobiecie i teraz żałuje, że nie będzie mógł dalej tego robić – przekazała osoba, która była bliska sprawy, ale prosiła o anonimowość.

Chcieli jechać i wygrać dla Rafała

Koledzy z drużyny Rafała Kurmańskiego zdecydowali, że wystartują w meczu z Unią Leszno.

- Postanowili, że pojadą mimo, że drużyna z Leszna zgodziła się przełożyć spotkanie - mówił w upalną niedzielę, 20 lat temu, prezes zielonogórskiego klubu Robert Dowhan. - Chcieli jechać i wygrać dla Rafała. Wystartowali dla niego. Jeszcze w sobotę rano rozmawiałem z nim, chciałem, żeby pojechał ze mną na turniej Grand Prix do Wrocławia. Odmówił, bo jak twierdził, nie lubi oglądać z trybun takich zawodów. Ale od jego kolegów usłyszałem wersję, że jednak w sobotę udał się do Wrocławia, choć nie wiadomo po co. Wrócił około godz. 22.00. Zadzwonił do kolegi z zespołu Tomka Grabowskiego. Spotkał się z nim. Kiedy zatrzymała go policja, zadzwonił po jednego ze swoich mechaników. Ten przyjechał zabrać samochód, bo Rafał nie mógł prowadzić.

- W czasie nocnej interwencji pan Kurmański martwił się, że po takim incydencie klub na pewno zawiesi go w prawach zawodnika - relacjonowała Donata Wojnicz, ówczesna rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Zielonej Górze. - Mówił, że znowu zaatakują go media. Policjanci odjechali w spokoju, po żużlowca przyjechało aż pięciu kolegów.
- Nie potrafię znaleźć wytłumaczenia, dlaczego on to zrobił - mówił Robert Dowhan. - Całą nadzieję na budowanie tego klubu opierałem właśnie na nim. On o tym dobrze wiedział.

„Był człowiekiem mocno zagubionym”

Rafał Kurmański był skrytym człowiekiem, typem samotnika, rzadko decydował się przyjmować pomoc od innych. Był nieufny, niewiele osób wiedziało, co go naprawdę gryzło. Licencję żużlowca zdobył w 1999 roku, trenerem w zielonogórskim klubie był wtedy Czesław Czernicki.

- Mam wrażenie, że Rafałowi brakowało kogoś, kto poświęciłby mu dużo czasu, był wzorem - mówił Czesław Czernicki po śmierci „Kurmanka”. - Nie był typem człowieka, który mógł się zmienić po kilku zakazach czy groźbach. W jakimś stopniu był człowiekiem mocno zagubionym. Myślę, że wszyscy sobie zdawaliśmy z tego sprawę. Wiedzieliśmy, w jakim domu się wychował i że jak nikt inny w tym klubie potrzebuje wsparcia. Do tego przechodził trudny okres, z juniora przeszedł na zawodowstwo, musiał uczyć się samodzielności. Zaczął zarabiać większe pieniądze, przyszła sława, a z nią pierwsze problemy. Chłopak miał niebywały talent. Jarek Hampel, Krzysiek Kasprzak i Kurmański to byli tacy trzej muszkieterowie, którzy miel stanowić w przyszłości o sile polskiego żużla. Wtedy wszystko dobrze się układało.

Dla takich chwil warto żyć...

Talent Rafała Kurmańskiego eksplodował, gdy kończył wiek juniora, w sezonie 2003. W ekstralidze, jak na zawołanie ogrywał rywali, dlatego w nagrodę za świetne wyniki otrzymał „dziką kartę” na start w turnieju Grand Prix, który rozegrany został rok przed jego śmiercią na Stadionie Śląskim w Chorzowie.

- Marzyłem o tym, to dla mnie wielkie wyzwanie, mam nadzieję, że sobie poradzę - mówił „Kurmanek”. - Trema powinna przejść, gdy tylko wyjadę na tor. Jeśli chcę osiągnąć dobry wynik, nie mogę przestraszyć się rywali.

Zielonogórzanin nie zawiódł, oszałamiającego wyniku wprawdzie nie „wykręcił”, ale zwycięski wyścig w GP zaliczył. - To było wspaniałe uczucie, wtedy skończyły się nerwy - mówił Rafał Kurmański. - Chciałbym jeszcze kiedyś pościgać się w Grand Prix. Dla takich chwil warto poświęcić mnóstwo pracy, warto żyć...

Ich legendy żyją wiecznie...

Tak Rafała Kurmańskiewgo wspominał Andrzej Huszcza, legenda zielonogórskiego żużla:

- Pamiętam, jak przyszedł do klubu był bardzo młody, jak nam pomagał, brudził się przy motorach, w oponach siedział. Jak inne dzieci biegły do piaskownicy, to on do klubu. Traktował to już jako obowiązek, lubił pracować. Nawet nie trzeba było go prosić. Jak przyjeżdżałem i miałem wyciągać motory z busa, to od razu przylatywał i pomagał. Działaliśmy jak dobry mechanik i pomocnik, który wie, jaki klucz ma podać. I tak został przy żużlu.

Dla kibiców Falubazu „Kurmanek” najwyraźniej stał się kolejną legendą Falubazu. W okolicach rocznicy śmierci żużlowca na zielonogórskim stadionie fani zwykle przygotowują specjalną oprawę. Nie inaczej było w sezonie 2024, kiedy przed odwołanym meczem Falubazu z Włókniarzem Częstochowa na trybunie K pojawiła się wielka flaga z imieniem i nazwiskiem zawodnika oraz mniejsza, na której można było przeczytać: „Zawsze będziesz jechał z nami”. A przecież wielu kibiców żywiołowo dopingujących z tej części trybun nie ma prawa pamiętać Rafała Kurmańskiego. To dowód na to, że coś magicznego jest w stwierdzeniu: „Niezwykli ludzie nigdy nie umierają, bo ich legenda żyje wiecznie”.

Co robić w sytuacjach kryzysowych?

  • Jeśli masz silne myśli samobójcze? Wydaje Ci się, że jesteś w sytuacji bez wyjścia? Są osoby, które mogą i chcą Ci pomóc. Zgłoś się do izby przyjęć najbliższego szpitala psychiatrycznego. Otrzymasz pomoc lekarską tego samego dnia.
  • Jeśli masz kryzys, pomoc możesz uzyskać, dzwoniąc na bezpłatny telefon zaufania:
    dla dorosłych: 116 123 (czynny od poniedziałku do piątku w godz. 14.00–do 22.00) - połączenia są bezpłatne, a numer rekomenduje Biuro Prewencji Komendy Głównej Policji.
    Telefon zaufania dla dzieci i młodzieży: 116111 – działa 7 dni w tygodniu, 24 godziny na dobę. Możesz też napisać poufną wiadomość, wchodząc TUTAJ.
  • Dziecięcy Telefon Zaufania Rzecznika Praw Dziecka: 800 12 12 12 – bezpłatny i czynny całą dobę.
  • Bezpłatny czat dla dzieci i młodzieży: brpd.gov.pl – wsparcie na żywo.
  • Niebieska linia: 800 120 002 – czynna 24 godziny na dobę bezpłatna pomoc dla osób doświadczających przemocy.[/a]
  • Aktualne dane dotyczące ośrodków pomocowych znajdziesz na stronie www.pokonackryzys.pl.
  • W sytuacji zagrożenia życia zadzwoń na numer alarmowy 112.
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Mbappe nie zagra z Polską?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Już 20 lat nie ma „Kurmanka”, a jednak zawsze jedzie z nami. Wspominamy Rafała Kurmańskiego - Gazeta Lubuska

Wróć na nowasol.naszemiasto.pl Nasze Miasto