Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Damskie stringi, stanik, a obok deska sedesowa... Gdzie takie rzeczy? Nasza Czytelniczka opisuje zakupy w chińskim sklepie

(red.)
Przysłowiowe mydło i powidło. Kto choć raz był "u Chińczyka", ten wie, o czym mowa. Zobaczcie, jak nasza Czytelniczka z Gorzowa wspomina taką wizytę. A Wam jak kupuje się w chińskich centrach? Czekamy na komentarze!

"Obok damskiej bielizny ułożono deski sedesowe. Męskie koszule wizytowe sąsiadują z akcesoriami wędkarskimi. Sztuczne kwiaty obok stosu kolorowych ręczników, a parawany plażowe – znaleźć można nieopodal czółenek na bardzo wysokim obcasie. Szczotki do mycia toalety – w jednym rzędzie z pluszowymi misiami.

Jest druga połowa stycznia, a tu nawet zajączki na patyku mają się całkiem dobrze. Torby plażowe zostały wyeksponowane w jednej linii z filcowymi buciorami do prezentów. Spacer po tej przestrzeni to prawdziwa przygoda – niemalże o charakterze intelektualnym. Człowiek rozważa bowiem nie tylko logikę rozmieszczenia towarów, lecz niekiedy także zastanawia się nad możliwością zastosowania niektórych urządzeń bądź przedmiotów. Na prośbę o doprecyzowanie możliwości ewentualnego zastosowania dziwnego haczyka z nakrętką młoda sprzedawczyni – lekko zdumiona – wzrusza ramionami i oznajmia: „Nie mam pojęcia.”

Ewentualny nabywca tegoż urządzenia również ma coraz bardziej mgliste wyobrażenie o roli przedmiotów, które tu się znalazły. Im głębiej w las, tym więcej… „haczyków”. Miniaturowe kołowrotki, świecąca rękawica (sztuk jeden), kartonowy młoteczek oraz zgrabna noga kościotrupa, a także dziwne malutkie pudełeczko wypełnione jakąś mazią. A pomiędzy tym wszystkim, w pustym (o ile można tak to ująć) miejscu, na podłodze – przycupnęła sprzedawczyni i rozpakowuje nowy towar. Zasadniczo podobny proces odbywa się na sklepowym zapleczu, ale tu – wszystko inaczej!

Zresztą obsługa jest wielojęzyczna i wielokulturowa: dwoje sprzedawców narodowości prawdopodobnie chińskiej, dwie sprzedawczynie – Ukrainki i jedna Polka. Tylko ona ma pełne ręce roboty, ponieważ próby nawiązania dialogu z którymkolwiek z obcojęzycznych sprzedawców i tak kończą się identycznie – to znaczy „przekierowaniem” do sprzedawczyni mówiącej po polsku. Klienci są dość cierpliwi.

Czytaj inne listy od Czytelników GL:
"Wchodzę do piekarni, a tam ekspedientka kaszle na mój chleb!" - pisze w liście Czytelnik. Was też denerwują przeziębieni, kaszlący ludzie?

SKANDAL, NAUCZYCIELE JUŻ PLANUJĄ, KIEDY ZACHORUJĄ! OPINIE CZYTELNIKÓW

Sprzedawczyni uwija się jak w ukropie. Jednocześnie montuje baterię w małym, grającym pianinku i mierzy długość paska do spodni. W tym samym momencie odpowiada na pytanie o sposób czyszczenia pluszowego pieska i w myślach szuka miejsca położenia na półkach śrubokrętów oraz przedłużaczy.

Jedyne takie miejsce w mieście, a właściwie jedyne takie miejsca w mieście, gdyż jest ich coraz więcej w polskich miastach. Pomimo dość charakterystycznego, trochę ogłupiającego i, być może, nieco toksycznego zapachu, w miarę trzeźwy umysł wyraźnie podpowiada uniwersalny cytat „z Wyspiańskiego”: „Chińcyki trzymają się mocno”.
Natomiast sprzedawczyni jak gdyby ma nad głową taki „dymek”, niczym w komiksie – z odpowiedzią, również „z Wyspiańskiego”: „Mam przez cały dzień dosyć Chińczyków…”

Tymczasem na środku sklepu stoi starszy pan. I on najwyraźniej właśnie stracił cierpliwość. Krzyczy jak w jakimś gabinecie terapeutycznym: „Czy ktoś mnie tutaj rozumie?” Wszyscy sprzedawcy zgodnie wskazują na młodą sprzedawczynię, która w tym momencie z ulgą czmycha pomiędzy półki po przedłużacz. Tak więc jeden ze sprzedawców musi zająć jej miejsce przy kasie (lub „u kasy”, „za kasą”, „na kasie” – nie wiadomo, jak to jest po chińsku).

Moja kolej w tej kolejce!

Czytaj inne listy od Czytelników GL:
"Wchodzę do piekarni, a tam ekspedientka kaszle na mój chleb!" - pisze w liście Czytelnik. Was też denerwują przeziębieni, kaszlący ludzie?

SKANDAL, NAUCZYCIELE JUŻ PLANUJĄ, KIEDY ZACHORUJĄ! OPINIE CZYTELNIKÓW

Podaję kartonik z lampkami choinkowymi. Pan wyraźnie i głośno artykułuje pytanie: „Sprawdziłeś?” Rozglądam się. Za mną stoją same panie. Zniecierpliwiony sprzedawca jeszcze głośniej ponawia pytanie: „Sprawdziłeś?!” Nie chcę być niegrzeczna. Już wiem, że pytanie skierowane jest do mnie. „Sprawdziłem” – karnie odpowiadam.
Uff, wychodzę ze sklepu. Odzyskuję własną płeć oraz wyobrażenie o świecie i normalności towarów na sklepowych półkach. W ręku dzierżę lampki choinkowe – prawdopodobnie o dość wątpliwej jakości, ale na pewno niezwykle oryginalne! Te, które na terenie sklepu skrupulatnie „sprawdziłem”.

Jedyne takie miejsce, gdzie żaden rozmiar nie jest taki sam jak w rzeczywistości, gdzie człowiek „S” z przerażeniem odkrywa, że nagle zaczął być „5XL”, gdzie na reniferze może sobie cwałować wielkanocny zajączek, a bałwanek ma nieco skośne oczy i jakoby lekko zbaraniał. Już doskonale wiadomo, wskutek jakich czynników „Chińcyki trzymają się mocno”. Tego wszystkiego bowiem nie doświadczy się w żadnym innym sklepie, sklepiku lub największym i najnowocześniejszym centrum handlowym.
…Kupiłam („kupiłem”) jeszcze ciasteczko z chińską wróżbą na nowy rok… Boję się otworzyć…"

Czytaj inne listy od Czytelników GL:
"Wchodzę do piekarni, a tam ekspedientka kaszle na mój chleb!" - pisze w liście Czytelnik. Was też denerwują przeziębieni, kaszlący ludzie?

SKANDAL, NAUCZYCIELE JUŻ PLANUJĄ, KIEDY ZACHORUJĄ! OPINIE CZYTELNIKÓW

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Damskie stringi, stanik, a obok deska sedesowa... Gdzie takie rzeczy? Nasza Czytelniczka opisuje zakupy w chińskim sklepie - Gazeta Lubuska

Wróć na gorzowwielkopolski.naszemiasto.pl Nasze Miasto