Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

- Chciałem się rzucić w ogień i je ratować - mówi właściciel pasieki. 40 uli z pszczołami spłonęło w Wielkanoc w Książu Śląskim

Redakcja
Z pasieki nic nie zostało.
Z pasieki nic nie zostało. https://zrzutka.pl
– Chciałem się rzucić w ogień i ratować pszczoły, ale to był taki mocny pożar. Człowiek działa w adrenalinie. Dobrze, że mnie sąsiad trzymał, bo jeszcze i ja bym był poszkodowany – przyznaje właściciel pasieki. Trzeba odbudować pszczelą rodzinę. Jest zbiórka.

- Zobaczyłem kłęby dymu. Myślałem, że pali się las. Zadzwoniłem na 112. Okazało się, że już dostali zgłoszenie - opowiada społecznik i radny Marcin Jelinek z Książa Śląskiego, w gminie Kożuchów. - Zdjęcie umieściłem na Facebooku. Tu wszyscy się znają. Wiele osób zaraz zareagowało. Potem okazało się, że to nie las płonie, a ule z pszczołami...
– Spłonęło 40 sztuk uli z pszczołami, które były w wozie na kołach i osiem bel siana – relacjonuje mł. aspirant Sebastian Olczyk z komendy Państwowej Straży Pożarnej w Nowej Soli.
W akcji brały udział trzy zastępy strażaków, jeden z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej z Nowej Soli oraz dwa zastępy strażaków ochotników z OSP Studzieniec i Mirocin Górny. Łącznie 15 osób.

Tragiczny pożar pasieki w Książu Śląskim

W tragicznym pożarze spłonęło 36 pszczelich rodzin po około 30 tysięcy pszczół każda. To ponad milion pszczół. Spłonął również wóz pszczelarski oraz narzędzia do obsługi pasieki. Pasiekę w Książu Śląskim pod Zieloną Górą od 20 lat prowadził Piotr Jonaczyk. Kontynuował rodzinną tradycję sięgającą 1890 roku.

Chciałem się rzucać w ten ogień i ratować pszczoły, ale to był taki mocny pożar. Sąsiad mnie trzymał.

– Chciałem się rzucać w ten ogień i ratować pszczoły, ale to był taki mocny pożar. Sąsiad mnie trzymał. W takiej sytuacji człowiek działa w adrenalinie, chce się coś ratować. Dobrze, że mnie powstrzymał, bo jeszcze ja bym był poszkodowany – przyznaje właściciel pasieki Piotr Jonaczyk. – Wszystko było łatwopalne. Ule pomalowane farbą. W środku styropian i drewno. W 15 minut wszystko się zajęło i spłonęło.

Zamiłowanie do pszczół dziadkowi zawdzięczam. Odziedziczyłem po nim pasiekę. Dzisiaj musiałem mu powiedzieć, co się stało.

Ubiegły rok dla pasieki nie był łatwy. Długo panowała susza. W tym roku pan Piotr kupił silne roje. – Chciałem w tym roku powiększyć pasiekę, rozbudować na 100 uli. Udało się mi stworzyć 40 rodzin. Chciałem je rozmnożyć – opowiada pan Piotr o swoich planach. – Zamiłowanie do pszczół dziadkowi zawdzięczam. Odziedziczyłem po nim pasiekę. Dzisiaj musiałem mu powiedzieć, co się stało...

Szybko działam, aby od razu kupić pszczele rodziny, nie rezygnować. Wiadomo, że jak się siedzi i myśli, to tylko gorzej jest.

Pan Piotr dziękuje bardzo za duże wsparcie od rodziny i znajomych. – Słowa wsparcia są bardzo potrzebne – przyznaje. I nie poddaje się. Dostał kontakt do kobiety, która chce sprzedać pasiekę, bo zmarł jej mąż i nie może się sama zajmować pszczołami. – Wracam właśnie od pszczelarza z Lubina, do którego kupowałem pszczoły. Dostałem kontakt do jednej pani, która ma pasiekę na sprzedaż. Szybko działam, aby od razu kupić pszczele rodziny i nie rezygnować. Wiadomo, że jak się siedzi i myśli, to tylko gorzej jest - stwierdza.

Zbiórka datków na odnowienie pszczelej rodziny

- Bardzo smutne zdarzenie. Staramy się wspierać naszego sąsiada, ale przez epidemię mamy utrudnioną sytuację. Tyle możemy pomóc, co przez Internet. Festynu ze zbiórką na razie nie zrobimy. Jeśli uda nam się coś w najbliższym czasie wymyślić, to zrobimy to, aby Piotrek mógł odbudować pasiekę - zapewnia Marcin Jelinek. - Nigdy nam nie odmawiał pomocy. Zawsze na nasze charytatywne akcje ofiarowywał miód, teraz sam potrzebuje wsparcia.

Na portalu zrzutka.pl jest informacja jak można pomóc. - Będziemy bardzo wdzięczni za wszelką pomoc dla Piotrka i wierzymy, że wspólnie pomożemy mu stanąć na nogi i odbudować pasiekę. Pozwoli to nie tylko przywrócić mu możliwość pracy, ale także kontynuować rodzinną tradycję pod okiem dziadka Stasia, który zajmuje się pszczelarstwem od prawie 80 lat. Pod jego opieką Piotrek od dziecka uczył się rzemiosła i rozwijał miłość do tych wyjątkowych stworzeń - napisał brat pana Piotra Michał Jonaczyk.
Od momentu założenia zbiórki pomogło już 30 osób (stan na godz. 14.00, 14 kwietnia).
Kto chciałby w jakkolwiek sposób wesprzeć pana Piotra może zadzwonić: 507 747 117.

Pożar na fermie drobiu

Pożar uli z pszczołami, to niejedyne nieszczęście z ostatnich dni. W Mąkoszycach w gm. Santok wybuchł pożar na fermie drobiu. W kurnikach spłonęło i udusiło się kilkadziesiąt tysięcy kurcząt. Do pożaru doszło w piątek, 10 kwietnia. Ogień zajął dwa kurniki oraz pomieszczenie, w którym składowane było siano Więcej o pożarze czytaj: Spłonęło kilkadziesiąt tysięcy kurcząt

Pożar w warsztacie samochodowym

Kilka dni wcześniej wybuchł pożar w warsztacie samochodowym przy ul. Dąbrowskiego w Zielonej Górze. Siedem zastępów straży pożarnej walczyło z pożarem autoserwisu. - Sytuacja była bardzo trudna, ale na szczęście dość szybko została opanowana - powiedział st. kpt. Arkadiusz Kaniak, oficer prasowy Komendanta Miejskiego PSP. Więcej o pożarze czytaj tutaj: Unoszą się wielkie kłęby dymu

ZOBACZ TEŻ WIDEO: Pożar dawnego, zabytkowego młyna w Klenicy z XVII w.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Niedziele handlowe mogą wrócić w 2024 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowasol.naszemiasto.pl Nasze Miasto