Dodaj zdjęcie profilowe

avatarOlga Klamecka

Nowa Sól

Rejestracyjna masakra słuchawką telefonu

2012-02-22 11:23:00

Nie ukrywam, że będzie to emocjonalny i może trochę emocjonujący tekst. Bowiem emocje tutaj odgrywają pierwszorzędną rolę.


Słońce świeci, wszystko ma się ku wiośnie, nastrój jakiś lepszy i większa chęć do życia. Sesja zakończona sukcesem, no wszystko jakoś tak wyjątkowo się zgrywa. Dziwne. Ja ze swoim czarnowidztwem zwykle w takich sytuacjach mówię: "Oho! Coś się niedługo zj..ekhm.. zepsuje". Ale myśli te odkładam, odsuwam, upycham w najdalsze zakamarki umysłu i brnę sobie dalej z uśmiechem na ustach w kolejny, dobry dzień odpoczynku i relaksu.
Przypomniało mi się, że muszę się zarejestrować do lekarza. Napisałam "przypomniało"? Skłamałam, proszę wybaczyć. Pamiętam o tym od tygodnia. Ale kiedy w grę wchodzi połączenie telefon+rejestracja wpadam w popłoch i mówię sobie sławetne, drażniące mnie jak nic w świecie "Później to zrobię". I zajmuję się czymś innym. Byle nie dopuścić do chwili nieuwagi, kiedy to przed sobą samą nie znajdę żadnej wymówki. Jakiejkolwiek. Rozładowany telefon? Proszę bardzo. "A to pech! No ale naładuję porządnie, na wyłączonym, bo co to za ładowanie, jak się z niego korzysta..." itp. Coś jak student podczas sesji. Jego pokój nigdy nie jest tak dokładnie wyszorowany i wypolerowany. I w żadnej innej sferze czasowej nie jest tak dziwnie śpiący. No więc tak właśnie robię i znowu mam problem z rejestrowaniem z głowy. Kroczę znowu przez życie z pogodnym usposobieniem i dziarską minką. Dopóki nie pojawia się moja Mama.
Moja Mama miała ostatnio bardzo bolesny zabieg u dentysty. Przez to jest opuchnięta i nie bardzo może mówić. Ma własny system znaków, który ja rozumiem, ale nikt "z zewnątrz" nie ma szans. Chyba że po kilkutygodniowym szkoleniu.
Mama przyszła do swojej córki z prośbą. Ot, nic wielkiego. Wykonać zwykły telefon. "Nie ma problemu!" mówię. "Dokąd dzwonimy?" pytam. "Do rejestracji. Obiecałam Tacie, że go zarejestruję..."
Telefon teatralnie wypada mi z dłoni. Zimny pot zalewa mi kark, włosy dęba stają, zaczynam się telepać.
"Koniecznie dzisiaj?" pytam ostatkiem sił, choć wiem, że się nie wyratuję. Że wszystkie moje usilne próby z góry skazane są na porażkę.
Wybieram numer. Znam go na pamięć. Trauma zostawiła we mnie wybity po wsze czasy numer tel do rejestracji. Jakbym była samochodem. To mój numer rejestracyjny (zbieżność przypadkowa...?)
Dzwonię. Jest mi niedobrze. Mija 2...3...4...5...6 sygnał. Dzwoni mi w głowie, piszczy w uszach, mam mroczki przed oczami. "Zaczyna się" myślę głośno.
I zaczęło się.
Po odczekaniu pełnych 10 długich sygnałów telefon pika alarmująco "Połączenie odrzucone".
Wykręcam znowu.
Zajęte. [jak, kur.. zajęte, skoro WŁAŚNIE przestałam dzwonić?! No jak?! Czy to jakiś duch w eterze, w linii telefonicznej, który przemyka?]
Dzwonię znowu.
Zajęte. ["Oooo, przemiła pani w rejestracji pewnie omawia kolor lakieru do paznokci z Elunią z pięterka".]
Dzwonię znowu. [Telefon dyszy ze zmęczenia, mi ucho zaczyna nabrzmiewać i czerwienieć.]
Zajęte.
Kolejna próba.
Wolne! Już chcę odtańczyć rytualny taniec radości Króla Juliana, ale oznaki szczęścia i łaski szybko spełzają mi z twarzy i ustępują miejsca rezygnacji.
4...5...6....7 sygnał.
Nikt nie odbiera.
Znowu klikam "zieloną słuchawkę".
Zajęte. JAK TO MOŻLIWE?! Czy kochana pani Basieńka albo inna Alutka siedzące za szklaną szybką w Rejestracji odbierają wyłącznie telefony nie ode mnie? Czy to w ogóle możliwe, by ktoś się połączył, by zdążył się połączyć w ułamku sekundy pomiędzy moim kliknięciem "czerwonej słuchawki" po odrzuceniu i ponownym wybraniu "zielonej słuchawki"? No ja się grzecznie pytam: CZY TO JEST MOŻLIWE?????
Piana toczy mi się z ust, paznokcie ogryzłam do żywej kości, włosów wyrwałam chyba z tuzin. Zaczynam siwieć.
Dzwonię znowu.
10 sygnałów.
Połączenie przerwane.
Uspokajam się - przecież bywają i takie milusińskie, co to specjalnie odłożą słuchawkę na biurko. I weź człowieku spróbuj się dodzwonić, ha! Takiego!
Dzwonię znowu.
Zajęte.
Znowu.
Zajęte.
Będę dzwonić, bo jest szansa, że "wskoczę" w ta lukę, że od razu jak odłoży słuchawkę pani Aneczka, to zacznę dzwonić ja. Liczę na to w skupieniu coraz to klikając "Połącz". Mam w głowie scenariusz: Pani z rejestracji odkłada słuchawkę, wtedy natychmiast zaczynam dzwonić ja. Skoro ma już rękę przy telefonie to chyba odbierze, prawda? No przecież musi! MUSI!
Czuję, że trace kontakt z rzeczywistością. Moje ucho wygląda jak wielki, czerwony balon.
Dzwonię.
"Halo, rejestracja" słyszę.
Płaczę ze szczęścia. Dukam między jednym chlipnięciem a drugim nazwisko Taty, padam w objęcia rozpromienionej, obolałej mamie, gdzieś ponad naszymi głowami świeci aureola, a chór anielski śpiewa swoje "Alleluja". I mam gdzieś wredny, opryskliwy ton rozmówczyni. Dziękuję jej z całego serca, zapisuję datę wizyty i nazwisko lekarza, życzę jej miłego dnia i niech ją samo dobro spotyka do końca jej dni. Amen.


Zapalam papierosa. Oddycham z ulgą, masuję zbolałe ucho. Kiwam głową, patrzę w lustro z zadowoleniem. Popijam kawę. Jestem z siebie dumna.
Nagle znów opanowuje mnie paraliż. Kubek z kawą dźwięcznie rozbija się na podłodze, oblewam się cała świeżo zaparzoną czarną cieczą.
Przecież muszę się jeszcze zarejestrować na USG...

Jesteś na profilu Olga Klamecka - stronie mieszkańca miasta Nowa Sól. Materiały tutaj publikowane nie są poddawane procesowi moderacji. Naszemiasto.pl nie jest autorem wpisów i nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanej informacji. W przypadku nadużyć prosimy o zgłoszenie strony mieszkańca do weryfikacji tutaj