Dodaj zdjęcie profilowe

avatarOlga Klamecka

Nowa Sól

Plażowe piwkowanie. Niewinna tragedia

2012-07-26 16:35:58

Chyba nie jestem prawdziwą Polką, że tak zacznę z grubej rury. Czemu? Bo jakoś za alkoholem nie przepadam. Wódka? Śmierdzi i pali w gardło. Wino? Gorzkie. Whisky? Kojarzy mi się z benzyną. Brandy? Rytuał związany z jej picem jest bardziej pociągający niż sam alkohol. Ale to jeszcze nic. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że... nie lubię piwa. I tutaj zapewne czytający zrobi ogromne oczy, wpadnie w konsternację, popuka się w czoło. "Jak można nie lubić piwa???" Hm. Jakoś chyba można... Ja nie przepadam. Drażni mnie zapach i drażni mnie smak. Nie potępiam naturalnie piwoszy. Jestem raczej wyrozumiałą osobą i oczekuję tego od innych. Ale mimo to ciągle słyszę, nawet od bliskich znajomych, którzy znają mnie doskonale i wiedzą o mojej przypadłości anty-piwnej, teksty typu "No co ty, to może takie z sokiem? A smakowe? No a takie leciutkie, tylko 2% alkoholu! No weź się napij, z nami się nie napijesz jednego piwka?" No nie napiję się i już. Pijcie sobie w cholerę, ja zostanę przy pysznym soczku albo kawie. Ja Wam nie mówię jakie to piwo niedobre, więc Wy nie mówcie jakie pyszne. To chyba zrozumiałe. No cóż. Ciężki mam żywot jako nie-piwoszka. Ale nie po to tu piszę, żeby się żalić.
Chcę powiedzieć, siedząc w ten upalny dzień przed komputerem, że trochę mnie martwi pieszczotliwe podejście ludzi do napoju z chmielu. Koszulki z napisem "Piwo to moje paliwo", śmianie się z "mięśnia piwnego" i klepanie mężczyzn po wielkim brzuchu i w końcu najgorsze: nie traktowanie piwa jako alkoholu.
Teksty "Przecież to tylko piwo, daj spokój, nic mi nie będzie" jakoś mnie trochę irytują. Nie wiem, czy przesadzam. Nikomu nie bronię pić piwa, tym bardziej że fanem tego trunku jest mój własny mąż. Nie dość, że nie bronię, to jeszcze czasem kupuję i przynoszę. Zimne, bo takie ponoć najlepsze. Wszystko gra, nikt się nie czepia. Ale dojdźmy już do sedna, bo pewnie przynudzam. Dlaczego ten tekst powstaje?
A dlatego, bo bywając nad jeziorem ostatnimi czasy dość często patrzę kolejny rok z rzędu na zjawisko zwane "piwkowaniem grillowo-plażowym" i ręce opadają mi coraz niżej.
I obserwuję. Słucham syku otwieranych puszek, dźwięków przełykania i potem tego rytualnego westchnięcia po przełknięciu (nawet w reklamach jest - boże!). I cóż widzę? Widzę dziecko pod opieką taty - piwosza. W pełnym słońcu stoi po kostki w wodzie z puszeczką schłodzonego piwka (te zdrobnienia są przeeeeesłodkie, nieprawdaż?), rozkoszuje się smakiem, wydyma brzuch i patrzy sobie na swoją kilkuletnią córeczkę pływającą w jeziorze. Naturalnie nic się nie stało, ale ja się pytam: co by było, gdyby...? Kolejny nagłówek "Pijany opiekun nie dopilnował swojego dziecka, które utonęło w pobliżu Nowej Soli". I kiedy to czytamy nie widzimy trzydziestokilkulatka w kąpielówkach pijącego piwko, tylko degenerata, leżącego pod płotem z butelką denaturatu, który nie upilnował bawiącej się w wodzie córeczki, prawda? Siedząc przed telewizorem klniemy pod nosem na nieodpowiedzialność i patologię, popijając... piwo.
Patrzę znowu, przy kolejnym wyjeździe nad pobliskie jeziorko: babcia z dziadkiem na leżakach w cieniu, wnuczek w pływaczkach biegnie do wody. Dziadkowie piwkują pod drzewkiem co jakiś czas wołając wnusia po imieniu czekając aż odpowie. Nie fatygują się, by pójść i go popilnować. I znowu widzę nagłówek: "Para 70-latków odpowiedzialna za śmierć swojego 6-letniego wnuczka". I historia się powtarza. Widzimy nawalonych, brudnych dziadów w melinie, którzy pewnie jeszcze wnuczka katowali i przypalali papierosami. Znowu klniemy, przeglądając gazetę, popijając piwko.
Gdzie tu logika? 
Cholera, nie wiem już o co tutaj chodzi.


A co z "Dobra, spoko, wypiłem już 3 piwa na słońcu, wypiję jeszcze jedno, zjemy, popływam i będę mógł prowadzić za 2 godzinki"? I już: "Skoczył do wody po alkoholu i złamał kręgosłup" albo "Policja zatrzymała nietrzeźwego mężczyznę. Prowadził mając 1,5 promila alkoholu".


Każdy robi i pije to, co lubi. Nikt nikomu niczego nie broni. Mój mąż też piwkuje. Zdarza się nawet na plaży, co widać na zdjęciu.
Społeczne przyzwolenie i przekonanie o tym, że zagrożenia nie ma jest fatalne w skutkach.
Nie napiszę już o tym, że gdyby nad takie jeziorko czy plażę wpadła policja, to jakie mandaty by się posypały za spożywanie w miejscu publicznym... Ale to już chyba nikogo nie zainteresuje.


Na zdrowie!

Jesteś na profilu Olga Klamecka - stronie mieszkańca miasta Nowa Sól. Materiały tutaj publikowane nie są poddawane procesowi moderacji. Naszemiasto.pl nie jest autorem wpisów i nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanej informacji. W przypadku nadużyć prosimy o zgłoszenie strony mieszkańca do weryfikacji tutaj