Dodaj zdjęcie profilowe

avatarOlga Klamecka

Nowa Sól

Kto tu jest wariatem?

2012-08-03 10:31:23

Załatwianie spraw we wszelakich instytucjach publicznych, urzędach nie należy do najprzyjemniejszych. Wie to każdy. A to nieodpowiadające petentom godziny otwarcia urzędu [- Proszę pani, nie mogłem wcześniej, zamykacie dopiero za10 minut, proszę, pomoże mi pani z tymi dokumentami i je sprawdzi? - Panie, ja już zamykam, proszę przyjść jutro!], a to niezrozumiały język wyciągany z ustaw, którego nie jesteśmy czasem w stanie zrozumieć [- Dostałem takie pismo, mógłby mi Pan pomóc, bo nie bardzo rozumiem co mam teraz zrobić... - Przecież jest napisane jak byk, nie umie pan czytać?] itd, itp...


Jak by na to nie spojrzeć, takie i inne przypadki mogą wyprowadzić z równowagi. Ale ja się skarżyć nie chcę, bo nie o to mi idzie w tym wpisie. Ja chciałabym się skupić na tym, jak jesteśmy wzajemnie postrzegani. Relacja my - chcący załatwić sprawę - i oni - tę sprawę załatwiający.


Nazwać kogoś wariatem jest bardzo łatwo. Wystarczy, że ktoś na ulicy coś krzyknie albo będzie miał skarpetki nie do pary. I już mamy świra, wariata, dziwaka. Rzucać takimi słowami to dziś norma.


Tylko... kto tu tak naprawdę tym wariatem jest?


No, spójrzmy chociażby na taką sytuację: któryś raz z rzędu biegamy z kilkoma dokumentami do jakiegoś urzędu w jakiejś BardzoWażnejSprawieNieCierpiącejZwłoki. Ileś razy byliśmy wysyłani bo albo brakuje jakiegoś oświadczenia, a to jakiejś pieczątki... Mija kilka dni, bo zwykle nasze godziny naszej pracy pokrywają się z tymi otwarcia rzeczonej instytucji, więc nerwy już nieco puszczają. Wyrywamy się z pracy, pędzimy na złamanie karku, potykamy się o własne nogi, pocimy się, by zdobyć tę głupią pieczątkę... I co? Pani w okienku mówi nam, że dobrze, że udało się pieczątkę zdobyć, ale tak w ogóle to nie ma jednego z najważniejszych dokumentów. Dlaczego nie powiedziała o tym wcześniej? A bo jakoś tak nie zauważyła... Więc my przez ten beztroski ton wpadamy w furię. Nerwy do tej pory bardzo nadszarpnięte i trzymające się ledwo na wodzy puszczają całkowicie i podnosimy głos. Mamy pretensje, jak by nie patrzeć uzasadnione. Pani jeszcze spokojna robi wieeeeelkie oczy i czujemy się jak tyrani. Więc znowu podniesionym głosem prosimy, by wytłumaczyła dlaczego przez tyle dni bieganiny nie zwróciła nam uwagi że czegoś brakuje. Pani też zaczyna podnosić głos żądając, byśmy się uspokoili, bo wezwie ochronę. Nie odpuścimy, bo mamy dosyć całej sytuacji i nie wyjdziemy bez wyjaśnienia i zakończenia sprawy. Pani krzyczy że jesteśmy wariatem co to przyłazi i się awanturuje, a ona tylko wykonuje swoje obowiązki, a my krzyczymy, że to ona jest wariatką, bo nie potrafiła tyle czasu doprowadzić naszej sprawy do szczęśliwego końca.
Potem padają niezwiązane z BardzoWażnąSprawą słowa, o których wolę nie pisać.


Ja się pytam... To kto tu jest wariatem i kto tu z kogo wariata próbuje zrobić? Bo chyba się zgubiłam...

Jesteś na profilu Olga Klamecka - stronie mieszkańca miasta Nowa Sól. Materiały tutaj publikowane nie są poddawane procesowi moderacji. Naszemiasto.pl nie jest autorem wpisów i nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanej informacji. W przypadku nadużyć prosimy o zgłoszenie strony mieszkańca do weryfikacji tutaj