• 
• 
• 
• 
• 
• 
• 

Czy łatanie drogi może zaszkodzić? Okazuje się, że może! I to bardzo!Więc może od początku...Rok dwa tysiące (chyba) dziesiąty. Jesteśmy na Pleszówku.  Jedziemy sobie spokojnie ulicą Wilczą i Odlewnika, a tu nagle samochód podskakuje! Tylko jakoś tak...  inaczej, niż na reszcie dziur. Drogowcy na dziurawej, jak rozjechany ser szwajcarski ulicy Wilczej stawiają 3(!) progi zwalniające (ulica ta ma 240 metrów)następne na ul. Granicznej, Odlewnika i kilku innych dookoła. Dla bezpieczeństwa powiadacie? Spójrzcie lepiej na screeny z Google Street View. No okay, przydają się... Tylko nie, jeśli droga wygląda, jak wygląda.Jest rok 2012. Przez Nową Sól przejeżdża samochód z aparatem na dachu. Wszyscy możemy zaglądać sobie do ogródków.  Samochód robi też  zdjęcia mojej ulicy, która nie jest najestetyczniejszą na świecie. Dlaczego tak narzekam? Otóż panowie Drogowcy  mają w zwyczaju to, że przyjeżdżają co wiosnę (i latem też), by załatać wszystkie dziury, które najpierw oznaczą sprayem, wytną z asfaltem dookoła i zamiotą do kontenera. Następna ekipa, która zazwyczaj przyjeżdża po weekendzie (tak, panowie tną dziury w piątek i przez weekend nic się nie dzieje) po prostu zrzuca asfalt z ciężarówki, grabi, walcuje i jedzie dalej. Tymczasem, jakby zebrać cały ten asfalt wrzucony w dziury dotychczas, to można by wyremontować pewnie 3/5 całej ulicy.Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że dziur ciągle przybywa. Droga się sypie a zalepione dziury stają się wypukłościami w asfalcie (te starsze też się rozpadają). Jadąc po ulicy Odlewnika możemy stracić połowę podwozia. Po deszczu tworzą się ogromne kałuże, a  idąc chodnikiem łatwo skręcić kostkę. Wszystko pokazują zdjęcia.Dawno temu, na łamach GL ul. Odlewnika była już opisywana. Co się zmieniło od tamtego czasu? Nic...Nie chcę narzekać. Nie chcę też czytać komentarzy o marudzeniu i "tak źle, i tak niedobrze", ale sami spójrzcie na screeny z 2012 i moje fotki z roku 2014.