Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jerzy Bralczyk: Językiem da się manipulować. Polityka to teatr, wielkie udawanie

Jolanta Paczkowska
Jerzy Bralczyk w Nowej Soli
Jerzy Bralczyk w Nowej Soli Karol Kolba
Na spotkanie w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Nowej Soli z prof. Jerzym Bralczykiem 7 października br. przybyło tak wielu nowosolan, że krzesła nawet w korytarzu trzeba było dostawiać i dostawiać. Specjalista od językoznawstwa zachwycił audytorium wypowiedziami pełnymi anegdot i poczuciem humoru. Nie krył też znanej chyba wszystkim, choć nielubianej, prawdy - językiem manipulujemy.

"Językoznawca, specjalista w zakresie języka mediów, polityki i reklamy. Wykłada w Instytucie Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego oraz w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej. Zbiera wydania "Pana Tadeusza" i stare podręczniki dobrego zachowania i mówienia. Jest autorem wielu publikacji książkowych i artykułów. Oprócz językoznawstwa interesuje się... życiem" - pisze profesor o sobie na swoim blogu.

Liczne audytorium zgromadzone w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Nowej Soli tworzyli w większości dojrzali nowosolanie, ale na spotkanie z wybitnym językoznawcą przybyło też sporo młodzieży. Podczas prelekcji można było zakupić książki profesora: "Mówi się"i "Słowo o słowie".

Było o języku polityków, o asekuracji językowej, o logice w języku (faktach autentycznych, chodzeniu pieszo, cofaniu się do tyłu, szansie zachorowania), o pustych dźwiękach dodawanych dla efektu (także, gdy chcemy, by nam się mówiło), o słowach, z których tworzymy tabu (wyraz Murzyn jako przedstawiciel danej grupy etnicznej nie jest obraźliwy), o źle stosowanych zaimkach (próbach eliminacji zaimka "mnie"), o żeńskich nazwach zawodów i stanowisk, o bogactwie językowym (formach obocznych)...

- Językiem można kłamać, bo język nam to umożliwia. Język nie kłamie myśli, kłamie głosowi, do pewnego stopnia oszukuje, bo nie potrafi wyrazić wszystkiego. Językiem da się manipulować. Chętnie czynią to politycy - obnażał prawdę profesor.

Zwroty i wyrażenia typu: szczerze mówiąc, prawdę mówiąc, tak naprawdę, po prostu - podgrzewają kanał kontaktu ze słuchaczem. Stosujemy, gdy mamy poczucie, że mówimy inaczej niż chcemy, kiedy próbujemy sobie zjednywać słuchaczy, dodać sobie powagi, by zagadać milczenie. Osiągnąć spodziewany efekt.
Język polityków, podobnie jak reklam, tchnie nieszczerością i manipulacją. Choć jesteśmy tego świadomi, to chyba jednak wyrażamy na to nieme, zbiorowe przyzwolenie. My nawet oczekujemy takiej manipulacji, zastanawiając się nad tym, czym nas znowu zaskoczą. Bo np. w reklamach nie ma dziś prostych komunikatów typu: Kup proszek.

Profesor Jerzy Bralczyk chętnie rozstrzygał wątpliwości językowe publiczności. Jedno z pierwszych pytań dotyczyło pisowni. Pewnie w niemałym związku z I Lubuskim Dyktandem, które w przeddzień, pod kierunkiem profesora, miało miejsce w WiMBP im. Cypriana Norwida w Zielonej Górze, a w którym nowosolanie też wzięli udział.

- Kiedyś wstydzono się błędów ortograficznych, bo świadczyły o słabym wykształceniu. To już po trosze minęło. Dziś są całe rzesze "dysortografików", ludzi, którzy jakby nawet się chwalą, że nie wiedzą, gdzie postawić przecinek lub świadomie lekceważących znaki interpunkcyjne, podobnie jak diakrytyczne – ubolewał profesor. Ku naszemu zdziwieniu usłyszeliśmy też, że język polski ma jedną z najprostszych ortografii.

Czytaj dalej >>>>

Było też o grzeszkach językowych, większych i mniejszych, np. o „ja osobiście”… do czego sam profesor w jednej ze swoich książek się przyznaje i … dalej stosuje.

Ale skoro nawet nobliści się mylą? Tu przywołam jeszcze jeden przykład z książki profesora, a dotyczący powieści Henryka Sienkiewicza "W pustyni i w puszczy". Przyznam, że nigdy nie przyszło mi do głowy, że "w pustyni" to jakoś… dziwnie brzmi.

Nie jest łatwo polemizować z takim Autorytetem jak profesor, zwłaszcza, gdy szanuje się cenny czas niecodziennego gościa i innych słuchaczy, ale tu pozwolę sobie na małą refleksję. Profesor zapytany o opinię na temat maniery prezenterów telewizyjnych, zaproszeń typu: widzimy się wieczorem, widzimy się jutro (chodzi o użycie czasu teraźniejszego w odniesieniu do zdarzeń przyszłych, ale nie tylko), odparł krótko: - Sympatyczne.

Trochę to dziwi. Zwłaszcza w zestawieniu z przykładem z książki "Mówi się". Cytuję profesora: "Formy czasów innych niż teraźniejszy - przeszłego i przyszłego, a także formy trybu warunkowego (z cząstką by) odczuwamy jako grzeczniejsze. Dlatego też, kiedy mówimy poproszę, wydaje się nam to mniej kategoryczne niż proszę".

Nie przekonuje mnie też inny przykład z czasem teraźniejszym: "Jutro jadę do Krakowa". Bo to komunikat, który dotyczy tylko mówiącego, nie angażuje nikogo. Tymczasem dziennikarze, choć może sympatycznie, ale narzucają swoją wolę, chcąc zobaczyć się z widzami, zapewnić swojej stacji oglądalność. Czy to jest grzeczne?

No ale skoro język umożliwia nam manipulowanie, korzystamy z tego chętnie. Skoro "polityka to teatr, wielkie udawanie", media pewnie też. "W języku można więcej niż w rzeczywistości, język to zniesie".

Zobacz koniecznie: Kłopoty językowe

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lubuskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto